Polecany post

Nowy Rok - jak co rok?

Uświadomienie sobie bezsensu celebrowania "nowego roku" zajęło mi trochę czasu, ale w końcu okrzepło. Lubię zapamiętywanie przeróż...

wtorek, 22 marca 2011

Niby żarcie jest...

...i to od lat. Jak to się mówi: "wszystko jest" i to tylko kwestia kasy, żeby zjeść coś dobrego i duszy miłego. Ale jakimś cudem, pewnym produktom zajmuje już dekady, żeby do nas dotrzeć, a niektóre po prostu są niszowe, więc nieznane. Niemniej, chciałbym je kupić w "Realu".
Moja lista kulinarnych tęsknot jest więc jak następuje - kolejność przypadkowa:
1. CORNED BEEF


Kurde... jak ja to lubię, jakie to pyszne. Pyka na kuchni przez 3 godziny, a aromat czuć w całym domu. Czyściutkie, peklowane mięso, rozpływające w ustach, wspaniałe na gorąco, prosto z gara, ale i świetne na zimno, na kanapkach. . Pycha!!!


Przy okazji trzeba napiętnować polskie, dziadowskie i gówniane kanapki, których mistrzynię kiedyś namierzyłem w postaci "kanapki z szynką" na dworcu w Poznaniu. Składała się z długiej na 25 cm buły, w której wnętrzu był fragment liścia sałaty, a na nim PÓŁ plasterka szynki grubości mikrona. Kosztowało to 4 zeta, a kupiłem to cacko w roku 1998. Do tej pory pamiętam. Więc ustalmy od razu, jak wygląda kanapka, bez tego naszego kompleksu niższości spowodowanego stuletnimi brakami mięsa:

2. PASTRAMI

Też super. Niby żydowskie, ale to nie ma znaczenia w tym miejscu - kanapka nie podniesie ci przecież stopy procentowej!


Tylko na gorąco i z musztardą. Grubość kanapki podobna do tej z corned beef!
That's the way you do it, jak śpiewali Dire Straits.

3. ZUPKA INSTANT


Kupiłem to kiedyś (ze 20 lat temu) jako jeszcze jedną gównianą zupkę instant. Kiedy jej spróbowałem, byłem zaskoczony. Bardzo dobra w smaku, ale gwoździem programu jest taki "wafelek" ze smażonego i suszonego tofu, który to, po zanurzeniu zmienia się w coś rodzaju niedużego i pysznego kotlecika. Tego nie ma w żadnej innej zupce za 89 centów.

4. ITALIAN SAUSAGE lub KIEŁBASKI NORYMBERSKIE


Małe (te śniadaniowe), przyrumienione, o aromacie jakiegoś ziółka, najlepsze z jajecznicą, lub sadzonymi. Lub te większe, w formie plasterków na pizzy "with sausage", albo też jako "sausage parmesana" w każdej italo-amerykańskiej knajpie po drugiej stronie Atlantyku. Można tu również uwzględnić niemieckie, białe kiełbaski, praktycznie ten sam smak.

5. SER PROVOLONE


Ja wiem, już od jakiegoś czasu jest, ale...  u nas na zasadzie delikatesu od pięciu dych za kilo, a jest to "ser prosty", jeden z tańszych. Jego zaletą jest smak, lekko swędzący w podniebienie - dobry jest na kanapki, z majonezem, zamiast masła, czy margaryny.

5A. MUENSTER CHEESE

Też ser prosty i też go u nas nie ma, a mógłby być. Świetnie się topi, nie jest nudny w smaku jak nasze sery i jest tani.
I dobry!!


6. KIPPERS

Rybka w puszce, wielka mi rzecz. Ale jak w tej puszcze jest sama rybka i nie ma sosików, oleju, dodateczków robiących z ryby trutkę to już jest ekstra!
Kipper snacks to sama ryba, śledź, w sosie własnym, lekko wędzony.


Samo zdrowie i omega3 fatty acids!
U nas, nie ma, nie wiem czemu. Przez jakiś czas były do kupienia w Geant, ale po jednorazowej akcji upłynnienia zapasów skądś tam, kippers nie wróciły. Geant, też nie, dobrze mu tak :)))

7. LIMBURGER

Można kupić sery limburskie, zwykle w sreberku, cuchną też jak trzeba, ale trzymanie lawy, czy też magmy, jaką jest ser limburski w napoczętym sreberku to li-tylko okazja do czyszczenia lodówki z dziwnych osadów i zapachów. To równie głupkowaty pomysł jak trzymanie znalezionego granatu za piecem.


Najlepszy serek limburski jaki wsuwałem, to jednak ten z USA - wsadzili go do słoiczka i ucywilizowali go. A śmierdzi świetnie, smak ma też ostry jak trzeba.
Ale nie ma go tutaj :((

8. PARÓWKI WOŁOWE

Wiadomo, parówki wieprzowe to norma. Ale wołowe... to już inne. Oczywiście, spełniają kryteria koszerności więc tutaj podzielić można wrażenia smakowe z całym Hollywood i połową Agory, haha!


Są troszkę inne od wieprzowych, chudsze i bardziej słone. U nas nie ma. Widocznie, Agora nie domaga się ich zbyt głośno!

9. STEK

Trudno... ciężko o tym mówić, ale stek to w Polsce rzecz nieosiągalna. Robią to, próbują, kombinują, ale... albo mięso nie to, albo kuchenka nie taka, albo cięcie mięsa inne...


W każdym razie, żeby po prostu zeżreć podstawowego steka, T-Bone, to trzeba chyba szukać go po szpanerskich knajpach Warszawki? Ale dlaczego? Ja nie wiem i czekam na steka!!!

10. TZW. INNE

Czyli wszystko, co niby jest, a nie ma... Jak te nasze - chińskie restauracje, które serwują Liptona ze szklanki, surówki i schabowe...jak te pizzerie, które niby są i sprzedają pizzę, ale najgorsza pizza z NYC przy najlepszej naszej to niebo, a ziemia... Kanapki i sandwiche, gyrosy i kebaby, w różnych budkach i knajpkach, które polegają na tym, że są zasrane tanią kapuchą i zalane agresywnym sosem z wiadra... itd...itp. Kiedyś pytałem Turka, czemu u nas robią to tak, a nie jak u siebie? Uśmiechnął się - "bo tutaj ludzie tak chcą, lubią kapucha"! Ale dla mnie zrobił inaczej i było super.
Więc żeby było zawsze super, to jeszcze dużo wody upłynie...

Póki co, jedzmy w pokorze, co dają.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz