Polecany post

Trump, Trump, misia bella...

 ...misia, Kasia, konfacella... Taka była wyliczanka ze 60 lat temu... Oby więc wypadło na Trumpa. Jak nie wygra, to będzie ciężko, trzeba b...

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą USA. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą USA. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 19 grudnia 2013

My Top-Ten Polglish

(z archiwum bloga)

Słowo wstępu. W USA, kraju imigrantów i różnych odmian Obam, każda grupa etniczna kaleczy angielski na swój sposób. Najbardziej znani z "akcentu" są Latynosi i ich odmiana angielskiego to tzw. Spanglish. Tak naprawdę, to dość dobry, ale ubogi angielski przeplatany z równie poprawnym i ubogim hiszpańskim wersji latino. Czasem jedno zdanie zaczyna się po angielsku, a kończy po hiszpańsku, lub na odwrót. Nasz Polglish, to niestety coś mniej, to tylko język polski nafaszerowany anglicyzmami i zniekształconymi, pojedynczymi angielskimi wyrazami. Okazuje się, że ci jak to się mówi "durni Latynosi" mają lepszy łeb do języków od nas.
Ale są tysiące słówek, zwrotów i dziwnych składni tego Polglish, więc zrobiłem taką małą listę moich ulubionych. Tak, ulubionych. Bo na swój sposób lubię te śmieci językowe.

10. "Płacić rent". Czyli czynsz. Kiedyś, w momencie zaćmienia poprosiłem o to lokatora, a ten na to: "Mam panu oddać rentę?!"  Hehe.... nieporozumienie, chociaż czemu nie? No i urocze od tego słowo pochodne, "wyrentować", czyli wynająć.

9.  "Iść na flor", czyli z biura, na teren fabryki, zakładu. Ale co ja mówię, z jakiego biura???

8  Z "ofisu" się idzie na "flor"! Ofis jest fajny i... ofisjalny.

7. "Siapa", czyli shop, ale w stanach shop oznacza małą fabryczkę, zakładzik, nie sklep. Ciekawe, czemu polglish nie poszedł w kierunku naszej szopy, skoro większość "siap" wygląda jak szopa?

6. "Gabeć", czyli garbage. Śmieci. Trzeba przyznać, że brzmi sążniściej niż jakiś brytyjski "trash".

5. Teraz kilka ze specjalnego słownika pani Gieni. Pochodziła z okolic Ostrołęki i przybyła do USA po pięćdziesiątce, co nie przeszkodziło przyswoić jej języka Jankesów i dodać mu troszkę swojskich smaczków. Zdumiała mnie kiedyś mówiąc "dzie som moje kije?" "Jakie to kije, do czego? Długie?" - pytałem. "Eee... tam! No kije, do drzwi do magazynku, klucze!"

5a. Zgadnijcie, co pani Gienia zrobiła z nazwą pewnej monety? Ponieważ w USA centy nazywane są "pennies", naturalną konsekwencją był tekst, że "nie mom nawet penisa". Shiieeet! Pani Gienia miała więcej pomysłów, ale na tę listę wystarczy.

4. "Plejsy". No tak, nie ukrywajmy, większość pań pracuje sprzątając żydowskie domy. Chyba dlatego nie można tego nazwać "Hałzy", ani "Hołmy", no bo jednak są TE domy; to tak jakby dom miał pejsy. Plejsy - pejsy!

3. "Remotka". To nazwa urządzenia zwanego w Polsce pilotem, czyli remote control. Powiedzmy od razu - jaki kurde pilot? Pilot rządzi, to JA jestem pilotem, a nie jakieś gizmo na baterie. "Remotka" jest ciepła,  rymuje się z szarlotką, kotką i słodką, no i jest zdrobnieniem. Lubię remotkę. Do dzisiaj nazywam remotką pilota i tak już zostanie. Da-tsit! Hehe.

2. "Siur, że tak". To jest zgrany zwrot i można powiedzieć, że to kanon Basic Polglish. Jest podwójnie nonsensowny, ale jeszcze ten "siur"...  Kto nie lubi siura?

1. Kiedyś byłem trochę smutny i było to chyba widać, bo mój kolega z pracy, tzw. drugie pokolenie Polaków powiedział: "Piter, nie łoruj się!" No i wiecie co? Jak to usłyszałem, to już się nie łorowałem, nic a nic:)))

poniedziałek, 12 listopada 2012

My Top 10 "Polglish"



Słowo wstępu. W USA, kraju imigrantów i różnych odmian Obam, każda grupa etniczna kaleczy angielski na swój sposób. Najbardziej znani z "akcentu" są Latynosi i ich odmiana angielskiego to tzw. Spanglish. Tak naprawdę, to dość dobry, ale ubogi angielski przeplatany z równie poprawnym i ubogim hiszpańskim wersji latino. Czasem jedno zdanie zaczyna się po angielsku, a kończy po hiszpańsku, lub na odwrót. Nasz Polglish, to niestety coś mniej, to tylko język polski nafaszerowany anglicyzmami i zniekształconymi, pojedynczymi angielskimi wyrazami. Okazuje się, że ci jak to się mówi "durni Latynosi" mają lepszy łeb do języków od nas.
Ale, są tysiące słówek, zwrotów, dziwnych składni tego Polglish, więc zrobiłem taką małą listę moich ulubionych. Tak, ulubionych. Bo na swój sposób lubię te śmieci językowe.

10. "Płacić rent". Czyli czynsz. Kiedyś, w momencie zaćmienia poprosiłem o to lokatora, a ten na to: "Mam panu oddać rentę?!"  Hehe.... nieporozumienie, chociaż czemu nie? No i urocze od tego słowo pochodne, "wyrentować", czyli wynająć.

9.  "Iść na flor", czyli z biura, na teren fabryki, zakładu. Ale co ja mówię, z jakiego biura???

8  Z "ofisu" się idzie na "flor"! Ofis jest fajny i... ofisjalny.

7. "Siapa", czyli shop, ale w stanach shop oznacza małą fabryczkę, zakładzik, nie sklep. Ciekawe, czemu polglish nie poszedł w kierunku naszej szopy, skoro większość "siap" wygląda jak szopa?

6. "Gabeć", czyli garbage. Śmieci. Trzeba przyznać, że brzmi sążniściej niż jakiś brytyjski "trash".

5. Teraz kilka ze specjalnego słownika pani Gieni. Pochodziła z okolic Ostrołęki i przybyła do USA po pięćdziesiątce, co nie przeszkodziło przyswoić jej języka Jankesów i dodać mu troszkę swojskich smaczków. Zdumiała mnie kiedyś mówiąc "dzie som moje kije?" "Jakie to kije, do czego? Długie?" - pytałem. "Eee... tam! No kije, do drzwi do magazynku, klucze!"

5a. Zgadnijcie, co pani Gienia zrobiła z nazwą pewnej monety? Ponieważ w USA centy nazywane są "pennies", naturalną konsekwencją był tekst, że "nie mom nawet penisa". Shiieeet! Pani Gienia miała więcej pomysłów, ale na tę listę wystarczy.

4. "Plejsy". No tak, nie ukrywajmy, większość pań pracuje sprzątając żydowskie domy. Chyba dlatego nie można tego nazwać "Hałzy", ani "Hołmy", no bo jednak TE domy, to tak jakby dom miał pejsy. Plejsy - pejsy!

3. "Remotka". To nazwa urządzenia zwanego w Polsce pilotem, czyli remote control. Powiedzmy od razu - jaki kurde pilot? Pilot rządzi, to JA jestem pilotem, a nie jakieś gizmo na baterie. "Remotka" jest ciepła,  rymuje się z szarlotką, kotką i słodką, no i jest zdrobnieniem. Lubię remotkę. Do dzisiaj nazywam remotką pilota i tak już zostanie. Da-cit! Hehe.

2. "Siur, że tak". To jest zgrany zwrot i można powiedzieć, że to kanon Basic Polglish. Jest podwójnie nonsensowny, ale jeszcze ten "siur"...  Kto nie lubi siura?

1. Kiedyś byłem trochę smutny i było to chyba widać, bo mój kolega z pracy, tzw. drugie pokolenie powiedział: "Piter, nie łoruj się!" No i wiecie co? Jak to usłyszałem, to już się nie łorowałem, nic a nic:)))

poniedziałek, 19 marca 2012

Obrona Ameryki

Ostatnio nasilają się ataki na USA i wszystko, co związane jest z Ameryką. Internet jest pełen antyamerykańskiej propagandy pojawiającej się pod różnymi prestekstami, ostatnio głównie w sprawie obrony "biednego" Iranu. Tak się również składa, że na ogół atakujący mają również własne teorie na temat zagłady WTC, które sugerują największe kurestwo jakie mogłoby przeżyć każde państwo, czyli użycie własnych służb do zabicia tysięcy własnych obywateli i spowodowania miliardowych szkód, samemu sobie.
Sam fakt nienawiści do światowego mocarstwa z samej racji tego, że w ogóle jest, to naturalne. Ludzie, zwłaszcza biedni i słabi, lubią żeby wszyscy byli biedni i słabi! Nie lubią bogatych i pewnych siebie państw.
Ale co może powodować Polakiem, który miał łojony tyłek przez Niemcy i Rosję przez całą epokę, do tępienia Ameryki? Ona przecież jest jedyną siłą, która może powstrzymać naszych agresywnych i wrogich od 1000 lat sąsiadów, co już udowodniła.
W czyim jest interesie, żeby z USA zrobić negatywne imperium zła? Skąd się biorą dziesiątki blogerów i innych "nautów" klepiących w kółko antyamerykańskie mantry?
Oczywiście, jakieś powody niby są; Amerykanie nie chcą dać Polakom wiz, nie boją się interweniować zbrojnie, są pewni siebie, asertywni, są niby głupsi, a jednak zawsze bogatsi, my mamy kompleksy, olewają nas, ale to olewanie chyba jest oczekiwane, skoro jesteśmy małym krajem, a nasze członkostwo w NATO podsumowaliśmy oddając śledztwo w sprawie katastrofy i śmierci dowódcy NATO w Polsce - Rosji. Właściwie powinni nas wyrzucić za to.
Kto konkretnie zyskuje na wzroście wrogości wobec USA?

1. Niemcy, którzy nie mogą pokochać kraju, który załatwił im negatywnie dwie wojny światowe i jest od nich silniejszy.
2. Rosja, która może powiedzieć, że w ogóle została załatwiona do cna, przez prezydenta Reagana.
3. Iran i różni egzotyczni kacykowie, którzy każdą wiadomość o USA, niezależnie od treści, przekuwają w propagandę i przygotowanie nowych terrorystów.

Oczywiście, że USA popełniają błędy, zarówno w polityce wewnętrzej i zewnętrznej. Wielkim błędem było wspieranie Kosowa i bombardowania Serbii. Ale już inwazja Iraku niekoniecznie.
Ogromnym błędem jest wprowadzanie tępej i lewackiej politycznej poprawności jako wzorca postępowania. Innym problemem (ale nie błędem) jest "nadmierna reprezentacja" Żydów we wszelkich mediach i finansach. To nadaje niejako przeciwnikom Żydów i Izraela kierunek antyamerykańskości. Lecz czy to USA jest winne temu, czy może jest również w jakiś sposób... ofiarą, wmanipulowane w te "rządy mniejszości", obezwładnione sprytnie polityczną poprawnością, która już jest prawem?
Zamiast być przeciwnym USA można im pomóc wskazując błędy i poddawać krytyce złe rzeczy, a nie sprzymierzać się z brodatymi fanatykami o poziomie rozumowania średniowiecznego zeloty religijnego.
BILANS roli USA w świecie jest jednak dodatni i nie ma żadnego kraju, który mógły spełniać podobną rolę. Bezmyślny antyamerykanizm, to jak pozbywanie się jedynego policjanta we wsi, tylko dlatego, że ma wredną żonę.

wtorek, 3 maja 2011

Dziwne....

Od ponad dziesięciu lat podróżuję tylko z polskim paszportem, tak jest po prostu wygodniej. Jest tych podróży wiele, czasem i kilkadziesiąt w ciągu roku. Nie wiem czemu, ale uparłem się, że właśnie w tę podróż służbową, zaczynającą się w dzień śmierci Ladena, o czym przecież nie wiedziałem, zabiorę paszport USA. Taką zrobiłem rezerwację i tak poleciałem, zupełnie bez sensu - nie potrafiłem zresztą powiedzieć, czemu to robię, podróżując po krajach UE to tylko utrudnienie. Jednak coś mnie do tego pchało, przeszukałem wiele szuflad, zanim go wygrzebałem:

Kiedy czekając na drugi lot w Wiedniu dowiedziałem się o Bin Ladenie pomyślałem, że chyba czułem coś, czego chciałem być częścią...

Hey, hey, U-S-A!