Siedzimy sobie w naszym powiatowym burdelu, dzień powszedni, koło południa... nic się nie dzieje, potencjalni klienci w tyrce, laski szlifują sobie paznokiety i depilują kuciapy... Nuda. Liczę kasę po raz kolejny, ciężko idzie, ciężko... Dobrze, że jestem na KRUSie, bo bym nie wyrobił.
No i tak siedzimy bezczynnie, aż tu nagle - JEBUD!
Ktoś wypieprzył drzwi z kopa! Już sięgałem po bejsbola, ale coś mnie tknęło, patrzę... a tu batalion gości w pełnym uzbrojeniu wpada, za nimi łysy, tłusty dupek w okularach i jakieś typy z kamerami... błysnęło mi logo TVN...
"Chyba po biznesie", pomyślałem i podnoszę ręce do góry. Laski piszczą zasłaniając cycki, czy co tam jeszcze do zasłonięcia... Wtem, jakiś typek o wyglądzie ważniaka wychodzi na środek i podnosząc rękę woła:
"Wszystko w porządku, bez obaw! Kto tu jest szefem?"
"Chyba ja", odpowiadam ostrożnie.
"No, to kierowniku, kontynuujcie robotę jakby nigdy nic, zaraz przyjdzie do was ważny gość, tak, po drodze zaglądnie, pogada, bez obaw".
"Jaką robotę mam kontynuować?"- pomyślałem, ale obserwuję zza kasy, czekam. "Borowiki" pochowały się pod kanapy i za kotary, kamerzyści obstawili drzwi, łysy brzydal schował się za grubą Mańką, sprzętowcy odpalają światła. Dziewczyny jakby się trochę uspokoiły, nawet zaczynają kręcić dupami, no, takie zawodowe oznaki gotowości do interakcji. Może jakaś z tego reklama będzie?
I w końcu, drzwi się powoli otwierają i wchodzi jakaś baba. Na oko pieprzony Sanepid, ale przecież płacę im na czas, więc? Jakbym ją znał, jednak...
A ta, zaczyna się kręcić i zagadywać: "majteczki nie cisną w krok?" "Co to, herbatka? Prawda, że fajna ta z Biedronki, ładnie pachnie." Ochroniarzowi zaproponowała loda, ale ten odpowiedział, że tylko może z Kaziem, jednym słowem zrobił się rzeczywiście w burdelu burdel. Za nią, jak cień, cały czas schylony i szepczący coś okularnik. Kamery pod każdym kątem, laski się pindrzą i wypinają, myślą, że skoro to TVN, to na pewno się załapią, całkiem niegłupie te moje dupy. Potem, baba - wizytator uparła się żeby zajrzeć do szuflady z kondomami i zaczęła je wąchać, wyciągać z pudełek i naciągać, komentując, że tyle naciągania to tylko można uzyskać z Pe-O i wtedy mnie olśniło - toż to premier nasza! Z gospodarską wizytą!
W końcu, po zaglądnięciu do kosza na odpadki i kilku głębokich oddechach w sraczu (mówi, że to zapach wolności) podchodzi do mnie i tak bez gry wstępnej obiecuje zwolnienie z podatku, bezpłatne testy na syfa i rzeżączkę dla dziewuch, oraz nowy neon z funduszy unijnych.
Tylko muszę się szybko decydować, bo jeszcze dzisiaj ma obskoczyć supermarket, skup żywca, szkołę i muzeum, oraz kurs dorożką, więc może się wyczerpać ten wór prezentów...
Sami powiedzcie, jak tu nie głosować na taką wspaniałą osobę? Jestem za!