Polecany post

Trump, Trump, misia bella...

 ...misia, Kasia, konfacella... Taka była wyliczanka ze 60 lat temu... Oby więc wypadło na Trumpa. Jak nie wygra, to będzie ciężko, trzeba b...

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą kłamstwo smoleńskie. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą kłamstwo smoleńskie. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 9 kwietnia 2024

Zapomniany dowód ze Smoleńska

Pamiętam, że zaraz po katastrofie smoleńskiej przez jakiś czas krążył w sieci i wzbudzał niemałe zainteresowanie tzw. filmik Koli. Widzieli go prawie wszyscy, podejrzewam, że służby i laskoidalne komisjanty też, bo coś tam lakonicznie komentowali, że to naboje sobie strzelały jak pop-corn w ogniskach, ale... nic z tego nie wynikło. Trop wysechł. Ten filmik pokazuje w ciągu minuty i 23 sekund wrakowisko, oraz rejestruje pewne podejrzane odgłosy. Stłumione głosy ludzi, huki przypominające wystrzały, dziwne syreny. Widać płonące tu i ówdzie resztki samolotu, gdzie niegdzie, w tle, jakieś przemykające sylwetki.
Nie ma lepszych zapisów z tego miejsca zrobionych tuż po katastrofie. Może zresztą są, ale nie ujrzały światła dziennego.

Osoby starsze mogą pamiętać dwa bardzo dobre kryminały sprzed lat - "Powiększenie" (Blow-up) Antonioniego, oraz "Wybuch" (Blow Out) De Palmy. Skąd nagle ta filmowa wrzutka? Otóż oba filmy, chociaż powstały w głęboko "analogowych" czasach pokazują jak staranne badanie obrazu lub nagrania może pokazać ukryte dowody. W "Powiększeniu" mamy do czynienia ze zdjęciem, które po dokładnej analizie i skonfrontowaniu z miejscem zdarzenia ukazuje ukryte dowody zbrodni. Podobnie, nagrywający odgłosy ptaszków w filmie "Wybuch" niechcąco staje się świadkiem wypadku samochodowego lecz po drobiazgowym badaniu bohater zauważa, że ma do czynienia z zamachem, ze zbrodnią. 
Zarówno pierwszy jak i drugi film dotyczy żmudnego badania pewnego materiału wyjściowego, co prowadzi do ujawnienia pozornie niewidocznych faktów.
Jak badano film Koli? Kto to robił? Ja nie wiem. Nikt chyba nie wie. Gdzie jest dostępna konkretna analiza, sekunda po sekundzie poza amatorskimi? Nigdzie. Nawet dziwi mnie to, że ekipa Macierewicza też się tym nie zajęła. Chyba po prostu nikt nie wpadł, że trzeba zapytać... dżwiękowca. Starsi panowie nie słuchają płyt i nie interesują nagraniami?
Są pewne programy, wcale nie takie specjalistyczne, które służą do obróbki ścieżek dźwiękowych, ich regeneracji, odszumiania, zmiany parametrów, ale i... usuwania niechcianych dźwięków. Szumów, trzasków... Tak, trzasków, wystrzałów też.
Sam odszumiałem stare nagrania z winyli, które niemożebnie trzaskały. Pewnie większość z was nie wie, ale najlepiej robi się to ołówkiem! Dźwięki zapisane w formacie graficznym wyglądają tak:

W tej ścieżce, nagłe i ostre szczyty to albo uderzenia w talerz perkusji, może jakiś trzask, albo i huk. I wiecie co się robi? Rozciąga się dany fragment tak, że przypomina łagodną górkę, skala sekund na dole staje się milisekundami, włącza się "edit" i wymazuje ten szczyt, łącząc ołówkiem dużo niżej powstałą przerwę. Czemu tego nie będzie słychać? Bo to tylko ułamek sekundy i ucho tego nie zarejestruje, a ponieważ to zabawa cyfrowa nie ma cięcia i klejenia taśmy, nie ma śladu po interwencji! Zresztą, usuwamy tylko ekstremum, reszta dźwięku zostaje.
I wszystko ładnie brzmi. Podobnie, można wyczyścić czyjś głos. Nasza mowa to mały przedział pasma w Hertzach. Kilkaset Hz. Jeżeli trafimy na kilka jakichś słów, jakiś okrzyk, możemy wymazać na czas jego trwania pasmo powiedzmy 120-180 Hz i głos... znika. Albo robi się tak cichy, że niezauważony. Ale, a contrario, można taki wycinek pasma "podbić"! I mamy to dużo głośniej, wychodzi z tła. Jednak ślady zostają, ale trochę inne. Można je odnaleźć patrząc na zapis ścieżki po milisekunach.
Takie to zabawy można robić, w epoce cyfrowej obróbki. Da się? Da. To czemu tego nikt nie zrobił, nie zlecił? Nie wiem.
Dlaczego to takie ważne? Gdyby odnaleźć ślady niezgodności z oficjalną wersją mielibyśmy namacalny dowód na matactwo, bo gdyby to był "uczciwy" wypadek nikt by niczego nie fałszował. 
Ten artykuł chciałem napisać 8 lat temu, ale wydawało mi się, że lada dzień ktoś mnie ubiegnie, albo że poda oficjalną analizę więc po co spekulować i wyglupiać się.
Ale, nikt nie napisał, nikt nie zanalizował.
Dziwne, prawda?
Chyba rząd RP nie zbankrutowałby gdyby zatrudnił jakiegoś dźwiękowca, dał mu nawet 30-40 patyków żeby rozbił ten filmik na atomy?
Właściwie... ja bym to mógł wykonać. Ale kto mi da te 40 patyków? I czy nagle potem nie zapragnę wskoczyć do Wisły?
Podpowiedzcie mi, jak to zrobić, żeby ktoś wreszcie ruszył tyłek i zlecił analizę tego filmu, póki jeszcze jest. Już nie mogę znaleźć oryginału, jest tylko w youtube coś z dograną na początku muzyczką, a miejsce z którego kiedyś pobrałem plik jest martwe od... 2010 roku i film niedostępny. Chyba jednak mam go gdzieś na starym dysku, w szufladzie... Jak znajdę, wrzucę na chmurę.

Aktualizując (2023 rok) - komisja Macierewicza zajęła się tym filmem Koli, ale marginalnie. Z tego co powiedzieli / napisali wynika, że oglądali, coś badali, ale nie są w stanie, coś tam... Tam trzeba prawdziwego dźwiękowca zatrudnić, a nie naukowca. 

wtorek, 8 listopada 2011

muszę to przekopiować!

Bo na czasie. To o czym pisałem niedawno stało się faktem zatwierdzonym przez ogromną więszość osłów! Posłów?

Kłamca na marszałka?

 
Ależ czemu nie!? W Polsce? Kraju cudów, Palikotów i tupolewów kręcących beczki mamy nową propozycję: na marszałka Sejmu, Ewa Kopacz! Gdyby prez. d/s żyr. Komorowski gdzieś poleciał i cośtam, albo jakiś lepszy snajper, to pani Kopacz zostałaby prezydentem Polski! A to pani, która okłamała naród. To osoba, która powinna ponieść śmierć polityczną od momentu, kiedy okazało się, że widziała "polskich patologów pracujących ramię w ramię z rosyjskimi" podczas pierwszych dni po katastrofie Smoleńskiej. Chyba tylko u nas, można okłamywać ludzi oficjalnie i bezkarnie... W normalnej demokracji, po takiej kłamliwej wypowiedzi, taka osoba mogłaby najwyżej zostać sprzedawcą hot-dogów, ale nie u nas. U nas wszyscy boją się Kaczora, a jakieś tam kłamstwa... co tam, któż nie kłamał?
Więc, Pinokio na marszałka!
Mnie to już nawet nie dziwi...

wtorek, 29 marca 2011

Sąd, jaki jest, każdy widzi

"Wyszkowski musi na własny koszt opublikować oświadczenie w TVP i TVN, w którym przyzna, że nazywając Wałęsę agentem SB, mówił nieprawdę. Nie musi jednak wpłacać 40 tys. zł na rzecz Szpitala Dziecięcego w Gdańsku-Oliwie - tego również domagał się w pozwie Wałęsa."
Te nasze sądy to jednak jest kupa śmiechu. Niby nie takie radosne jak w latach 50-tych, kiedy byle młynarczyk po 3 miesiącach szkoleń mógł kogoś skazać na śmierć, ale w świetle ilości lat edukowania tychże jurystów do efektów pracy ich mózgów, też zabawne.

Gdyby tylko jeszcze nikt nie cierpiał, a triumfowała prawda...
Ale nie triumfuje. Wyszkowski ma udowadniać coś, co jest powszechną wiedzą??? To znaczy, wszystko co pochodzi z IPN-u i relacji świadków to lipa i kłamstwo? No to już - rąbać sprawy karne! Czyli, sąd, który tak w rzeczywistości gówno wie, zarzuca instytucji państwowej powołanej do badań historycznych kłamstwo i fabrykacje?
A czemuż to? Na jakiej podstawie? 

Czyż to nie sam Wałęsa oświadczał publicznie, że podpisywał jakieś ŚFYSTKY? Nie tłumaczył się kolegom, czemu stał w oknie komendy milicji, itp, w 70 roku?
To nie fotokopie jego akt można zobaczyć w internecie? Niewinny człowiek ma się sądowi więc tłumaczyć i coś udowadniać?

Jeżeli napiszę w blogu, że mnie milicja spałowała na koncercie SBB w 1976 roku, to będę musiał to udowadniać, bo może mi jakiś Kiszczak sprawę założy? No, bez JAJ!
Co za tupeciarstwo i chamskie zagrywy rodem z czasów komuny, jakieś ministerstwo prawdy wyrasta na tym chorym ciałku III RP.

Pytanie głębsze jest takie - skąd się ten "niezawisły w głupocie" sąd wziął i czy przewalają ordynarnie, lecz bezinteresownie, czy może jakoś jednak ktoś im pomaga dochodzić do cennych wniosków?

Może najpierw sądownictwo powinno nam wszystkim UDOWODNIĆ, że nie jest UMOCZONE, że te dyplomy i dyplomiki wypracowane w latach 70-89 to tylko i wyłącznie za scholastyczne umiejętności?

Udowodnijcie więc nam, narodowi, że tak, zlustrujcię się. Najpierw pokażcie, że jesteście czyściutcy, a potem przylepiajcie gówno, wyroki i grzywny na uczciwych ludziach. 

Nasz wielki problem to odpuszczenie tematu lustracji - ta czkawka się nie skończy jeszcze przez 20 lat. 
No, chyba,  że w końcu zawita nowa, Czwarta Rzeczpospolita i przeczyści te zasyfione stajnie Augiasza pełne agentów, agencików, lizusików, znajomych z "organizacji", z "firmy", dzieci esbeków i innych kauzyperdów od urabiania prawdy.


czwartek, 4 listopada 2010

Lista zbiegów

Zbiegów okoliczności, oczywiście.
Czyli dziwnych spraw, które towarzyszyły katastrofie lotniczej z 10 kwietnia i które chociaż wyglądają tak jak wyglądają, to jednak podobno znaczą zupełnie co innego!
Kiedyś, dawno temu, byłem kierownikiem magazynu w firmie Wedtech w Bronxie. Pewnego dnia wracając z zebrania wszedłem prosto na okładających się pięściami wózkowych. Pacheco lał po mordzie Tito, krew się lała wszędzie, a naokoło stał wianuszek wrzeszczących kibiców. Kiedy tylko mnie zobaczyli, walczący nagle zamarli i w ciągu ułamka sekundy zaczęli się... obejmować i ściskać krzycząc w moim kierunku: "All mistake, no problem! Boss, no problem, small fight, all mistake!"

No to właśnie takie problemy z percepcją czasem mamy - wygląda jak bicie po ryju, ale to "all mistake!"
I tak z tym nieszczęsnym lotem Tupolewa też jest podobnie, tylko tych "mistakes" jest dużo, dużo, a rachunek prawdopodobieństwa kręci zerami szansy: jedna na...setki milionów, miliard, bilion...?

1. Pierwszy zbieg okoliczności, to fakt, że do samolotu znienawidzonego prezydenta weszło aż tyle ważnych osób z popierającej go opozycji, a mogło być ich dużo mniej. Marszałek Komorowski nie zezwolił na przeniesienie terminu pewnego głosowania i tak wyszło. Czemu nie zezwolił? Nie wiadomo - nie wypowiadał się, pewnie to taki zbieg okoliczności.

 2. Cały ranek nie było mgły, ale pół godziny przed katastrofą pojawiła się piękna, wypasiona mgła. Kwadrans po wypadku zniknęła jak kamfora. Mapa satelitarna z NASA pokazuje, że w promieniu ponad 100 kilometrów to była jedyna mgła, która zniknęła w tym czasie.




3. Samolot przelatywał nad sklepem z częściami samochodowymi i działkami, ale ciężko jest jakoś zebrać do kupy zeznania naocznych świadków. "Naukowcy" i służby mozolnie odkrywają prawdę z ułamanych gałązek (zdjęć gałązek, bo gałązek już nie ma) i różnych speców, włączając w to rodziny, np. brata żony pilota, a nikomu nie przychodzi spytać świadków co widzieli! No, spytano, jakoś na początku, ale wypowiedzi nie były z czymś tam zgodne więc teraz, kiedy są przypominane w Gazecie Polskiej spotykają się ze znaczącym "no tak, TA gazeta..."
Czy więc świadkowie coś widzieli? Hehe, gówno widzieli! Panowie z KGB, WSI24, z naszych Łonetów i GazŻyd powiedzą nam dopiero co widzieli...  Im się tylko zdawało, że coś widzieli, to był ten "all mistake!"

4. Zupełnie uczciwie i błyskawicznie wybrano protokół badań kompletnie niezgodny nawet ze zdrowym rozsądkiem.
All mistake!

5. Nie poproszono NATO o pomoc. Samolot był wojskowy, prezydent jest zwierzchnikiem Sił Zbrojnych państwa NATO, lecą ludzie, generałowie z laptopami, komórkami i nawet nie wiemy z jakimi materiałami, a my oddajemy całe śledztwo Iwanom!!! Wydawało się, że to nasz samolot wojskowy, ale "all mistake!" To był czarter do Hurhgady! Ale to już zresztą osobna historia, nasze członkowstwo w NATO staje się iluzoryczne.

6. Samolot jest naszą WŁASNOŚCIĄ, a my nie usiłujemy go sprowadzić do kraju. Nawet nie upominamy się o to, żeby go przykryto. Nie prosimy o żadne choćby próbki i wycinki. Kiedy już wszystko wywietrzało, to co zostało, elegancko przykryto płachtami. Hi-Tech!

7. Już 15 minut po ktastrofie Radek Sikorski, co to bolszewika podobno gonił, stwierdził,  że to był błąd pilota. To się nazywa ekspert!
Co jakiś czas próbowane są różne wrzutki, które mają pokazać, że to był taki mały "all mistake", bo winny był albo generał, który ewidentnie będąc na haju wydarł stery pilotowi, albo pijany Kaczor podobnież, no, na deser zostawia się jednak kontrolerów, ale to będzie już ostateczność i pewnie ten najstarszy wkrótce będzie miał zawał, potem się okaże, że pił i też troszkę zawinił.

8. To już taka dygresja sięgająca szerzej... od końca 18 wieku do dzisiaj w Rosji i z rąk Rosji stracili życie liderzy Polski:
król Stanisław Poniatowski, liderzy powstań - Traugutt z 1863, wszyscy liderzy z 1830, przywódcy AK i ostani jej zwierzchnik gen. Okulicki (porwani do Moskwy), generał Sikorski (do dziś są pewne wyraźne wskazówki, że to rosyjski zamach) nawet ruski agent - "prezydent" Bierut wyciągnął kopyta w Rosji, na "wakacjach".  Okazuje się, że 75% polskich przywódców  z ostatnich 200 lat kończyło życie w Rosji, lub z rąk Rosji, a teraz, to oczywiście tylko "mistake" i zbieg okoliczności!

9. A to dotyczy statystyki: Nigdy w historii świata nie było katastrofy lotniczej o takiej skali, w której poległo by tylu polityków, posłów, prezydent, jego żona, senatorowie, generałowie... NIGDY.
W samym roku 2000 wykonano 18 MILIONÓW lotów, a skoro mówimy o jedynej w historii katastrofie tej skali musimy oszacować , że tylko przez ostanie 10 lat było to 200 milionów lotów, a od wojny chyba miliard.
No i akurat - trafiło na naszych - zbieg okoliczności!! Wiadomo!!! To tylko tak wygląda nierealnie, prawda? All mistake, to czysty wypadeczek.

10... Nagrania czarnych skrzynek mają "buczenie" i teraz okazuje się, że musimy się spytać Ruskich jaka to częstotliwość :))) To już jest dosyć komediowe, ale podobno prawda! No i wiadomo, to musi być procedura! Hahaha - to tylko wygląda na robienie nas w bambuko, tak...
A może w polskiej armii nie ma kamertonu? A może nie ma kogoś, kto ma słuch i potrafi pokręcić gałką?

11. To jest prawdziwy i jedyny zbieg okoliczności: Do samolotu nie wsiadł z powodu choroby matki Jarosław Kaczyński. Gdyby wsiadł to już mielibyśmy pozamiatane i pięknie załatwione. Ale na szczęście, czasem rzeczywiście mamy do czynienia z przypadkiem! Jak mówią Jankesi: Lord works in the mysterious ways.

Tego jest więcej, tych zbiegów... od wycinania drzew, orania miejsca katastrofy, do utrudniania przez "nasze" służby prac komisji Macierewicza, wszystko pokazuje nam ZA JAKICH IDIOTÓW NAS/WAS MAJĄ!

No, ale dopóki mamy media, które piszą, że SENSACJĄ jest to, iż zamachowca esbek jednak nie był u Niesiołowskiego to ja już wymiękam...
Dla kogo to sensacja?
Może dla Tito i Pacheco?