No i wzywała, wzywała, rosła tam, czekała i przytuliła ta brzoza.
ALE...
Jak widać na obrazku, słynna przyczyna beczki 70 tonowego TU 154 nie wygląda imponująco.
Wygląda na dosyć zmurszałe, stare drzewsko, widać, że drewno nie jest zdrowe.
Więc co ją ścięło, skoro podobno to ona ścięła skrzydło, a nie na odwrót?
Bynajmniej nie mówię, że samolot jej nie dotknął, o nie.
Ale mówię, że jest to zbyt mikra przyczyna do takiego piruetu 70 tonowego samolotu, a żeby było lepiej, skoro jest ścięta na wys. ok 4-5 metrów to jak samolot o rozpiętości 37,5 metra w ogól MÓGŁ wykonać beczkę???
Musiałby pomimo zderzenia z obiektem stałym podnieść się o kilkanaście metrów (15-20), co jest niemożliwe. Inaczej się nie da.
Więc jak zwykle - coś się kupy nie trzyma i brzoza, owszem, dostała od "graba" popalić, ale na pewno nie była przyczyną takiego spektakularnego upadku.
"Go, figure", jak mówią Jankesi.
Rozwinąłem to później przypatrując się danym z raportu Millera. Kupa śmieci:).
OdpowiedzUsuńOpisałem to w późniejszym wpisie na tym blogu: "Jak obalić raport MAKMillera"