Polecany post

Zapomniany dowód ze Smoleńska

Pamiętam, że zaraz po katastrofie smoleńskiej przez jakiś czas krążył w sieci i wzbudzał niemałe zainteresowanie tzw. filmik Koli. Widzieli ...

wtorek, 24 lutego 2015

Marsz kropek rev.

W świetle triumfu "nowej prawdy ekranu", jaką jest ekstatyczne przyjęcie przez świat filmu Ida, muszę wrzucić coś z archiwum, co dotyczy pośrednio tego tematu. A w skrócie brzmi on:
Kto tak naprawdę powinien się wstydzić za antysemityzm, faszyzm i ludobójstwa?  No to proszę:

Popatrz na te kropki poniżej:
....
....
....
....
....
....
....
....
....
....
....
....
....
....
....
....
....
....
....
....
....
....
....
....
....

Gdyby każda kropka reprezentowała jednego ss-mana, to...
Powyżej mielibyśmy kolumnę stu, maszerujących ss-manów.
Tysiąc takich bratków, idących wesoło, czwórkami, zajęło by 90 centymetrów twojego ekranu.
Czyli, kontynuując z arytmetyką i wizualizacją, 50 tysięcy zajęło by ok 45 metrów wydruku tych kropeczek.
Skoro potrzeba czterech kartek A4 w pionie, żeby wypełnić metr, zużylibyśmy na to 180 kartek.
Można powiedzieć, że to sakramencko dużo kropek. Dużo, dużo złych facetów w czarnych ubrankach!
Tylu właśnie złych facetów pojawiło się jako ochotnicy do SS w... głupiej i niedużej Holandii.
Nie mówię o jakichś przymusowych brankach, o wcieleniach i wymuszonej służbie, nic z tych rzeczy.
To 50 tysięcy OCHOTNIKÓW, ludzi, którzy uważali, że wstąpienie do SS to świetny pomysł!
Czy ktoś dzisiaj ściga holenderskich ss-manów? Czy kiedykolwiek ich ścigano?
Hehe... no, głupie pytanie, prawda?
Czy rząd Izraela, lub organizacje spod znaku holocaustu domagają się jakichś odszkodowań od rządu Holandii za swoje cierpienia doznane od tych 50 tysięcy holenderskich ss-synów?
No, nie wiem, czy to nawet nie jest głupsze pytanie.
Wygląda na to, że ss-man wcale nie był taki najgorszy. W świetle rewelacji tego oszołoma Grossa pewnie gorszym człowiekiem był jakiś małorolny chłop z Podlasia. Taki, mało-euro typek, w ogóle bida z nędzą. Nawet nie mógł być w SS, podczłowiek. Untermensch!

I teraz, ci holenderscy liderzy poprawności, których 50 tysięcy ochotników chciało już robić unię za Adolfa, wyznają kompletnie inne poglądy! Zupełnie jak dzieci "kułaków", które po szybkich dokształtach kablowały na swoich rodziców do Cze-Ka.
Otóż w Holandii, wielkie rzesze społeczeństwa chcą wprowadzić "Dzień holocaustu" jako... święto państwowe! Rozkoszne, prawda? Najpierw robili z nich skwarki, a teraz im liżą co tam jeszcze zostało do wylizania. Z jednej strony to żałosne i w obrzydliwy wręcz sposób zakłamane, zupełnie jak cała ta zafajdana unia, ale jest tu drugi aspekt.
To już inne świństwo, niemniej świństwo też - pokazywanie, że praktycznie jedynymi ofiarami wojny byli Żydzi! Zawłaszczanie tragedii robione na chama.
A wydawałoby się, że w zachodniej Europie ludzie są inni. Czyżby?

Do dzisiaj rozczula mnie dyskusja z pewnym młodym Holendrem, kilkanaście lat temu, i jego stroszenie się, że "Polska to kraj antysemicki". Kiedy zapytałem go o holenderskie SS był zdumiony i w ogóle mi nie uwierzył.

Patrzył na mnie jakbym chciał go zrobić w konia. On nawet nic o tym nie wiedział, ten młody, "edukowany", z okolic Amsterdamu. My, w Polsce, mamy już też swoją, odchowaną armię tumanów, więc można powiedzieć tkwimy w unii coraz mocniej - jak wrzód na dupie! I niektórzy są z tego dumni!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz