Polecany post

Zapomniany dowód ze Smoleńska

Pamiętam, że zaraz po katastrofie smoleńskiej przez jakiś czas krążył w sieci i wzbudzał niemałe zainteresowanie tzw. filmik Koli. Widzieli ...

wtorek, 20 listopada 2012

Rok trotylu, czyli zabawy pirotechniczne c.d.


Otóż w mieszkaniu podejrzanego o niecne i terrorystyczne zamiary adiunkta, który miał jakoby wysadzić Sejm, czyli jak to się mówi zadziałać "pa wsjom" znaleziono wśród różnych substancji... TROTYL! Tak, nasz dobry znajomy, którego ślady znaleziono, ale jakby... nie do końca, bo jak już wie każde dziecko w Polsce, trotyl można pomylić z namiotem Wigry, a żeby go zidentyfikować, potrzeba aparatury za pół miliona i około 6 miesięcy czasu.
Okazuje się tedy, że nasze dzielne służby potrafiły w tydzień dokonać tego, co nie może być zrobione szybciej niż w sześć miesięcy! Oni bowiem już wiedzą, że mają trotyl, a nie namiot, czy inną plastelinę. I nie będą się pieprzyć w jakieś badania, bo adiunkt nie jest ruski więc nie trzeba się go bać!
Och, głupi, głupi adiunkcie... może chociaż dziadek był na volskliście? No, bo jak nie, to czarno to widzę...
Możesz chłopie powiedzieć, że to dla owcy, bo one podobno lubią żreć trotyl (naprawdę!).


A na poważnie, nie rozumiem o co z tym "Złym Szelągiem" chodzi, oraz z tą wręcz szaloną niepewnością w sprawie identyfikacji materiałów wybuchowych? Poniżej link do artykułu, który już w maju 2010 opisuje urządzenia, które mogą wykryć materiały wybuchowe zaledwie z "podmuchu powietrza". Niech sobie to nasze Szelągi poczytają, mają pół roku czasu czekając na wyniki. Nie wiem tylko, czemu żaden cholerny dziennikarz nie zapuści sobie googla i nie napisze coś w temacie, zamiast karmić guanem niezbyt rozgarniętą publikę?

http://physicsworld.com/cws/article/news/2010/may/17/spotting-explosives-with-a-puff-of-air



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz