Polecany post

Nowy Rok - jak co rok?

Uświadomienie sobie bezsensu celebrowania "nowego roku" zajęło mi trochę czasu, ale w końcu okrzepło. Lubię zapamiętywanie przeróż...

czwartek, 13 stycznia 2011

Dzień w którym wypłynęła ryba

To taki tytuł filmu z lat 60-tych, o zagładzie jądrowej. O ile pamiętam, to dzień w którym na skutek jakichś matactw z bronią jądrową, nagle zaczynają wypływać zatrute i napromieniowane ryby. Chyba w Grecji.


Czyli, jak to mówią Jankesi: "The shit just hit a fan" - gówno strzeliło w wentylator.
Showdown, Gran Finale. Bo zdechła ryba, jako ta prawda, zawsze wypływa w końcu na powierzchnię, często śmierdząc okropnie.

Podobnie dzisiaj, jak w premierę powyższego filmu, poczęstowano nas kosmicznym gównem pod tytułem Raport MAK. Dzisiaj wypłynęła ryba i śmierdzi jak cholera.

Zresztą, czy ktoś rozumny mógł podejrzewać coś innego?
Jak już pisałem wcześniej, gdyby troszkę cisnąć i nie bać się, to 0,6 promila miałby ten Plusnin, ale skoro się nie cisneło to miał je Błasiak. Wiadomo, zgodnie z rosyjską tradycją, ktoś MUSIAŁ wypić!

Zdrówko!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz