Polecany post

Nowy Rok - jak co rok?

Uświadomienie sobie bezsensu celebrowania "nowego roku" zajęło mi trochę czasu, ale w końcu okrzepło. Lubię zapamiętywanie przeróż...

wtorek, 4 października 2016

Głęboki humanizm neo-lewaka

Neo-lewak, czyli współczesny otumaniony mieszkaniec zachodniej Europy, czy Skandynawii; niestety dotyczy to również kilku milionów Polaków. W USA i Kanadzie też są tacy, ale zajmijmy się własnym podwórkiem.
Dzisiaj, z ust pewnej działaczki euro-waginalno-skrobankarskiej frakcji czarnej armii (skoro wdziewają takie same uniformy, to chyba są jakąś armią) usłyszałem, że walczą o to, by: "żeby nie było kalek, bękartów, dzieci z wadami..." Popełniła ten płomienny manifest malarka Bakuła, a jako że artyści to dusze wrażliwe, to pewnie nie-artyści mają jeszcze lepsze pomysły!
I od razu przypomniałem sobie inne wydarzenia z dziejów naszej światłej Europy, powiedzmy z czasów "pierwszej Unii", która pod rządami nowoczesnej lewicy też miała pomysł na to, żeby coś z tymi przebrzydłymi niepełnosprawnymi zrobić. Szybciutko policzono ile to kosztów generuje taki jeden z drugim twór gorszy i jak to w globalu wygląda. No i źle wyglądało. Tutaj mogliby, gdyby znali przyszłość, podeprzeć się cytatem ze znanej polskiej artystki Bakuły, który pasuje jak ulał do ich informacyjnego plakatu:

No tak, 60 tysięcy marek rocznie kosztował taki osobnik, a karabinu nie mógł nosić więc nie był zbyt potrzebny w państwie zaangażowanym właśnie w rozpieprzanie świata jaki był. Plakaty jak ten były przez dekady dowodem na zezwierzęcenie i okrucieństwo reżimu, na antyhumanizm ideologii narodowo-SOCJALISTYCZNEJ (nie żadna tam "skrajna-prawica"), oraz ostrzeżeniem przed powtórką takich morderczych manipulacji i inżynierii społecznej hitleryzmu w przyszłości.
Ale, jak mówiono, "tempora mutantur" i właśnie czasy nam się zmieniły. Nasz kochany narodek z karpia zrobił się małym okonkiem i nasze lewackie pindunie, wspomagane przez komunistów. kodorastów i inne milicje ochoczo wskakują w czarne uniformy i zabierają się za czyszczenie z ułomności! Ponieważ zabijanie dużych osobników zostawia ślady, jest niemiłe i kreuje problemy logistyczne, lepiej już pozbyć się ich kiedy są mali i nie ma za nimi tzw.papierowego szlaku, ani nie trzeba ich grzebać, itp. Maszyny czasu dalej nie ma, ale są badania! A jak wiadomo, kto sponsoruje badanie, dostaje taki wynik za jaki zapłaci. No, to pan doktor przyłoży USG do brzuszka mamy, która za dużo na imprezie wypiła, a ciąża na pewno koliduje z jej karierą fryzjerki, czy też licencjatem z gastronomii i zauważa różne wady płodu. Za trzysta są podejrzenia, ale za pięćset to już płód ma stwierdzone schorzenie_______ (wpisać nazwę łacińską). I oszczędzamy 60 tysięcy marek, tfu, euro rocznie!
Wszyscy szczęśliwi: mamusia może dalej dawać czadu, zapładniacz nie musi się martwić o alimenty, diagnosta ma swoje 500+, a skrobankarz też. 
Tylko jakiś "płód" ma przesrane, ale cóż....humanizm sojalistyczny musi kosztować! Może któreś z tych dzieci w przyszłości stałoby się wynalzcą lekarstwa na raka? Odkrywcą i innowatorem? Zbawcą świata?  Może tylko ułomnym człowiekiem, który potrzebując ciągłej opieki szlifuje nasz humanizm i empatię? A kogo to obchodzi we wspaniałym świecie neo-lewaka?

2 komentarze:

  1. To wyświechtany argument, ale rozumiem ze autor bloga adoptowal juz niepełnosprawne dziecko z sierocińca?

    OdpowiedzUsuń
  2. A ja zapytam - leiej żyć w sierocińcu, czy nie żyć? Czym się różni niepełnosprawne dziecko mieszkające z rodzicami, od takiego, które oddała matka do sierocińca? Niczym, więc mają takie samo prawo do życia. Część ludzi cały czas nie rozumie, że chodzi o prawa dziecka, a nie prawa matki, która jest nisicielem, ale dziecko NIE JEST częścią jej ciała, choćby dlatego, że ma inne DNA.

    OdpowiedzUsuń