Polecany post

Nowy Rok - jak co rok?

Uświadomienie sobie bezsensu celebrowania "nowego roku" zajęło mi trochę czasu, ale w końcu okrzepło. Lubię zapamiętywanie przeróż...

poniedziałek, 15 kwietnia 2013

Nasza tarcza antyrakietowa - revisited



Z prasy: "Prezydent Bronisław Komorowski na posterunku radiolokacyjnym dalekiego zasięgu w Szypliszkach podpisał nowelizację ustawy o modernizacji technicznej i finansowaniu Sił Zbrojnych gwarantującą finansowanie programu obrony przeciwrakietowej."

W związku z tym muszę przypomnieć co o tym pisałem rok temu:
Pan prezydent Komorowski oświadczył, że dobrze by było, gdyby Polska mogła mieć swoją tarczę rakietową!
Przypomina mi to czasy PRL-u, kiedy to polska myśl techniczna w odpowiedzi na amerykańskiego '57 Chevy Bel-Air wyszła z kontrą pod tytułem "Mikrus"! A jak!
 

Właściwie każdy pomysł i nowinka techniczna ze zgniłej Ameryki lub "zachodu" były kopiowane i wdrażane jako wielkie osiągnięcie, chociaż czasem były to kopie kuriozalne, jak właśnie tenże straszliwy samochodzik. I gazety też były zadowolone z tych osiągnięć, chwalono, zachęcano, nawet samemu pisali redaktorzy listy do redakcji, żeby potem na nie odpowiadać. Prawie jak dzisiaj! I ludzie też się cieszyli, bo w końcu trzeba się z czegoś czasem cieszyć, prawda?

Więc było tych produktów, "dorównujących, a nawet przewyższających" całe mnóstwo, nawet The Beatles miało zostać pobite miłymi chłopakami z Czerwonych Gitar, z których tylko Klenczon miał "to coś", więc musiał odejść...
No i przyszło na hi-tech. Nasze radiomagnetofony Jola versus Panasonic, taśmy Stilon naprzeciw BASF, gramofon Fonomaster zamiast Technicsa, a na końcu... nasz kosmonauta Hermaszewski, w ruskiej rakiecie zamiast jakichś kosztownych programów typu Apollo.
Dzisiaj znów jesteśmy w latach PRLu! Otóż po ponad rocznym wybrzydzaniu się na program amerykańskiej tarczy antyrakietowej, który miał i mógł związać nas silniej z NATO i najpotężniejszym krajem świata, naszym watażkom udało się zniechęcić Amerykanów do jej instalacji. Widocznie nasze dyplomatołki i inne kaszubiątka miały wspólny sen proroczy i postanowiły go wprowadzić.
Tym większe zdumienie, że wczoraj, nagle, nasz BULL-prezydent ogłosił iż powinniśmy sami zrobić sobie taką tarczę! Nawet już zaczął chyba robotę? Podobno, jacyś menele ukradli w Budzie Ruskiej (co za pech w nazwie, haha!) rynny. No to, skoro już narzędzia są, to grzech się nie postarać i nie zrobić czegoś samemu, prawda?

  prez. Komorowski zaczyna budowę tarczy antyrakietowej.
Będzie tarcza! Nie gorsza od tej jankeskiej, będzie tańsza, ekologiczna i wycelowana w... no, nie ważne, w coś się wyceluje. A eksperci od PR muszą tylko wymyślić jakiś slogan, jakieś chwytliwe hasło no i logo, oczywiście.
Panie prezydencie, ja już mam dla was i hasło i logo, zupełnie za darmo:
Otóż jako logo proponuję starodawny herb, kojarzący się z nagonkami, polowaniami, i tymi miłymi panu zabawami, ale przy okazji jest to herb z Kaszub, co daje nam dwa grzyby w rządowym barszczu. Kto wie, może nawet te psy w noc wigilijną mówią po niemiecku? Wygląda ten herb tak:



No i od razu jest i slogan dla polskiej tarczy antyrakietowej, bez tantiem, dziękuję:
DWA PSY W TARCZY, JEDEN SRA, DRUGI WARCZY. :)
Notka: Ten slogan jest zapożyczony z dowcipu jaki krążył w roku 1941 we Lwowie w odpowiedzi na buńczunne zapowiedzi banderowców, że zaraz będzie niepodległa Ukraina. To właśnie była odpowiedź na pytanie o jej godło. Pozwoliłem to sobie zacytować w nowym kontekście.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz