... a jak gwałcić, to księżniczki - tak brzmi stare powiedzonko.
Można powiedzieć, że sprawdza to się w stu procentach i jest ponadczasowe. Przynajmniej w naszym wesołym kołchozie zwanym III RP.
Jak jesteś kibicem ("kibolem") i wymyślisz śmieszne hasło na premiera, to cię wyciągną z domu rano, wtrącą do kicia, a potem jeszcze zrobią to twojej narzeczonej. I będą trzymać 8 miesięcy. I ciesz się, że ci nikt w tym czasie nie wbił widelca w szyję.
Ale jak jesteś zamieszany w strzelanie do ludzi jak do kaczek... kiedy jesteś decydentem w sprawach, które kończą się bezczelnymi zbrodniami na niewinnych ludziach, to masz zapewnioną bezkarność. I to, im wyżej, ty lepiej. Gdyby tak działał Trybunał Norymberski, to Kaltenbrunner, Jodl, czy inny Keitel dożywaliby spokojnej starości gdzieś w Alpach, pisząc wspomnienia z "trudnych czasów" będąc jednocześnie autorytetem dla wielu młodych niemieckich socjalistów.
Coś się nie zgadza?
Kociołek, członek rządu Cyrankiewicza w czasie kiedy doszło do masakr trwających kilka dni w kilku miastach jest niewinny! Nie mówię już, że nasz ukochany generał, który dowodził wtedy armią, więc i tymi czołgami na ulicach i wojskiem pacyfikującym zryw ludzi pracy to już w ogóle jest niewinny! Przecież on "tylko" obskoczył najazd na CSRS w 1968, czystki żydowskie w wojsku w tymże roku, zabezpieczył udział wojska w pacyfikacjach 1970 roku, no i zmajstrował nam stan wojenny i potem dekadę "dobrobytu", a tak go niektórzy w kraju szanują... Więc co tam jakiś Kociołek?
A wracając do Kociołka, oto mały cytat, co do jego roli i tej "niewinności":
Były dyrektor Stoczni Gdańskiej Stanisław Żaczek, w 1970 członek komitetu strajkowego, zeznał przed sądem, że słyszał, jak dowodzący wojskami gen. Grzegorz Korczyński przekazuje wicepremierowi Stanisławowi Kociołkowi "dyspozycje z centrali" co do warunków użycia broni wobec demonstrujących stoczniowców. Powiedział: "Pierwszy strzał w górę, drugi pod nogi, trzeci na wprost". Kociołek odparł: "Proszę wykonać".
I ani jednego dnia w kiciu... Lepszy chyba tylko w chucpie jest pewien Tomasz Arabski, czy jakoś tam, z okolicy...
Żeby dodać smaczku, w naszej kochanej TVP, owładniętej dziś szałem rocznicy powstania w gettcie w 1943 (czy to było powstanie, to inna sprawa) wiadomość o uniewinnieniu Kociołka, jako przedostatnią serwisu wiadomości, przeczytał wnuczek kolegi pana Kociołka, pan Piotr Kraśko.
Stanisław Kociołek i Wincenty Kraśko byli kolegami z ministerstw tow. Cyrankiewicza, więc można powiedzieć, że to był dobry dzień dla pana Kraśko, kiedy mógł z żydowskim symbolem wpiętym w klapę recytować pierdoły za które rząd chce żebyśmy płacili, a przy okazji zawiadomić o czystości wobec prawa St. Kociołka. Bo skoro Kociołek jest niewinny, to stary Kraśko chyba już jest aniołem?!
Ciekawe, że nie miał nic w klapie 10 kwietnia, ani 11 listopada ten nasz Kraśko - junior...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz