Oczywiście, mógłbym zabrać rodzinę na jakieś "odchamienie" w Krakowie, ale co to za przyjemność? Czy mógłbym posłuchać dobrej muzyki w dżinsach, na świeżym powietrzu, przykryty z dzieciakami kocem, na ławce, na pachnącej łące? Na pewno nie. I to jeszcze za darmo, co też jest dzisiaj niezwykłe. Młodzi muzycy z Królewskiej Orkiestry Symfonicznej przy Pałacu w Wilanowie nie są też snobami i przykładają się do swojej pracy dobrze, nie bacząc na to, gdzie i dla kogo grają, a to znaczy, że będą z nich profesjonaliści.
Zresztą, sami popatrzcie jak dają czadu:
http://www.youtube.com/watch?v=LMAxv9iwSeQ&feature=g-upl
Dyrygent ma zaledwie 26 lat!
Można powiedzieć, że sielanka kończy się bardzo przyjemnie, bo oprócz powyższych wrażeń dochodzą jeszcze te całkiem przyziemne, ale też miłe: są owoce z którymi nie ma co zrobić. To aronie, a jest ich tyle, że można nastawić wino; zbiera się je wyjątkowo łatwo. No to nastawiłem 10 litrów moszczu:
A co do "plonów", były jeszcze inne. Takie, które kosztowały mnie konstrukcję "domku w stodole". No, ale jak odmówić potrzebującym? Skończy się na tym, że jeden z nich zostanie mieszczuchem. Pewnie ten najciemniejszy.
A słodkie wsiowe chwile można zilustrować kolejnym kawałkiem mojego ulubionego "country-lewaka" Neila Younga: Mansion On The Hill. Fajny kawałek, dosyć ostry, "dla chłopców":
"...psychedelic music fills the air..."
http://www.youtube.com/watch?v=c1WpgTzf8nk
Adios wiocho, do przyszłego roku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz