1984 to nie był zły rok, o ile ktoś nie musiał przebywać w PRL. Tam zresztą też poluzowano "surowe prawa stanu wojennego", ale ogólnie było jak dzisiaj na Białorusi, a nawet gorzej. Buty na kartki... Wyobrażacie sobie, że wasze żony mają do wyboru buty niebieskie, albo czerwone? A jak nie, to zapierdalaj w sandałkach?
Tak było, w szczycie komuny, wszystko było na kartki, ale nawet i tego brakowało, więc były KARTKI NA KARTKI! Czyli, jak bardzo można wyjebać człowieka z normalności.
Na szczęście miałem inne problemy. Nie musiałem tkwić w tej komunistycznej kupie. Zacząłem pracować w "car service", co bardzo lubiłem, bo w ekspresowym tempie uczyłem się miasta. Miało i ma ok. 8 milionów ludzi, więc trzeba trochę czasu, żeby choć nauczyć się, gdzie nie chodzić, żeby w mordę nie dostać.
Pewnego dnia, dispatcher Tony mówi mi, "go to 265 Toi-de-toid street and pick up somebody.
No, Toi-de-toid było wyzwaniem... Próbowałem znaleźć na mapie Toy Atoid, Toidy Toi, Toy The Toy, ale nie dałem rady. Niczego podobnego nie było.
Więc po kilku minutach poprosiłem o dyspozycję jeszcze raz. Powtórzył. Od razu stwierdziłem, że takiej ulicy NIE MA.
Dispatcher zaniósł się śmiechem i zwołał wszystkich kolesi. "Patrzcie", mówi, "Ten Pollack mówi, że nie ma Toidytoid Street!". Wszyscy leją ze śmiechu, ale ja nie wiem, czy robi jaja, czy nie, więc twardo obstaję, że nie ma takiej durnej ulicy, że robią ze mnie wała. A on mi na to:
It's just below TOIDY FOURTH street, you fucking, Polish moron! In fucking, midtown Manhattan!!!
Tak nauczyłem się, że nawet w obrębie NYC są trzy gwary i po kilku chwilach rozmowy można poznać kto z Queensu, Brooklynu, czy Bronxu.
I nikt z nich nie usiłuje stworzyć czegoś na kształt RAŚ!
Ameryka... i brak debili w rodzaju Kluzikowej.
Mam nadzieję, że wkrótce trafi ona na HASIOK historii:)
A tak wygladała swojego czasu (1984) słynna jama, w której Polusy tracili wypłaty:). Bedford Avenue, Northside Williamsburg, Brooklyn.
Check out the boots! Hahaa!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz