Ciekawych rzeczy można się dowiedzieć patrząc choćby na program przedszkolny... No, bo wiadomo, że nasiąkanie skorupki daje później efekty, ale jakie one mają być? Kto będzie beneficjentem lewackiego syfu, który zaczyna pojawiać się w przedszkolach rąbiąc mózgi naszych pociech?
Czy ktoś chciałby, żeby z jego malucha wyrosła kiedyś posłanka, ale Grodzka? Albo inny poseł, prawie jak biedronka? Czy ktoś marzy o tym, żeby jego własne dzieci kiedyś kopnęły go w dupę i zapakowały do domu pogodnej, acz krótkiej jesieni zakończonej "sproszkowaniem holenderskim"?
Co się dzieje w przedszkolach można zauważyć na przykładzie tego, jak traktuje się rolę matki. Otóż, moje dzieciaki, przez 4 lata przedszkola nie zostały nauczone przez panie "opiekunki", czy może "oficerki dyżurne" jak zrobić laurkę na Dzień Matki; ten straszny dzień nie jest w ogóle w przedszkolu zauważany! Zamiast tego, robione są potężne akademie na Dzień Dziadków, połączony z zapraszaniem tychże dziadków na te "wieczernice". Dzieci robią prezenty, uczą się poematów, które nota bene są przerabianymi wierszami z Dnia Matki, z zastępowanymi słowami "mama", na "babcia" i inne takie tam stalinowskie drobiazgi...
Zaś szczytem tego wszystkiego jest celebrowany w większości przedszkoli jakiś tajemniczy "Dzień Rodziny", który ma zastąpić Dzień Matki, no bo przecież zaraz za zakrętem jest Dzień Dziecka, potem nowszy wynalazek, czyli Dzień Ojca, który już wypada właściwie w wakacje, więc po co przedszkole ma sobie dublować imprezy i celebrować jakieś MATKI, tfu!
No to klecą znów akademie, zamawiają zespoły, stroje uczą dzieciaki wierszy, a to wszystko dla "rodziny".
Ponieważ wkrótce "rodzina" ma składać się z różnych osób różnych płci, bardzo to pasuje do unijno-lewackiego burdelu - och, chciałem napisać "modelu", ale jakoś tak wyszło.
Dowód? Proszę bardzo. Oto, czego moje dwie pociechy nauczyły się w przedszkolu na Dzień Matki w ciągu CZTERECH lat:
Laurek - 0
Prezentów lub gadżetów wykonanych własnoręcznie dla mamy - 0
Wierszyk... jedno kuriozum, przytoczę:
"mamo pocałuję cię w ucho
bo jesteś moją najlepszą dziewuchą."
Nie wiem, czy śmiać się z tego, czy repetować kałacha?
I to wszystko nie wynika z jakieś niewiedzy dyrektorki tego przedszkola, ona dobrze wie o co chodzi, bo mówiono jej to już kilka razy. Jak widać, ona jest tam, bo spełnia pewne funkcje i zadania, ale kto je wyznacza? Na pewno nikt, komu zależy na zaakcentowaniu szacunku dla matki. Jak widać matka nie jest ważną osobą i nie jest potrzebna nikomu... zwłaszcza naszym edukatorom, a dyrektywy, założę się, przychodzą w unijnych kursach i zaleceniach.
Fabryka nowych człowieków już wypuszcza pierwsze półprodukty, niedługo dopieszczą ich w szkołach i wytworzą nową palikociarnię.
Bierzmy więc szybko inicjatywę w swoje ręce, obserwujmy, patrzmy na te działania, monitujmy, ślijmy sprzeciwy, skargi zanim nam nie zdemoralizują dzieci, te lewackie suki.
A że można inaczej niż w różowym Krakówku widać poniżej. Straszna Galicja, królewska wieś Mszanka:
Patrząc na to zdjęcie myślę, że nie wszystko stracone. Cała nadzieja w tej zdefiniowanej przez media "Polsce B", która tak naprawdę jest Polską A. I zawsze nią będzie, tak jak matka, która też zawsze jest tylko jedna.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz