Polecany post

Trump, Trump, misia bella...

 ...misia, Kasia, konfacella... Taka była wyliczanka ze 60 lat temu... Oby więc wypadło na Trumpa. Jak nie wygra, to będzie ciężko, trzeba b...

środa, 20 czerwca 2012

Jakie korzenie, takie drzewo... O Petelickim.



Mając na uwadze fakt, że raczej na pewno Petelicki nie popełnił samobójstwa, powinniśmy jednak pamiętać o tym, że nie był to jakiś aniołek, lub osoba, która nagle pojawiła się jako patriota nie wiadomo skąd. Gość miał historię życia i kariery w 100% związaną ze służbami, PRL-em, ale i ZSRR. To, że zginął, nie zrobi z niego "santo subito", tak jak z zagryzionego w walce wilka nie stanie się baranek.

Więc, owszem, ciekawe kto go załatwił, dlaczego i czy dowiemy się w ogóle o co buldogi walczyły, ale nie róbmy z niego nagle wielkiego patrioty, nie piszmy "ś.p." (to dopiero!) i nie palmy "świeczuszek".

On wiedział w czym tkwi, co robi i skąd pochodzi. To stary i wygrzany agent, ochotnik do SB, rezydent na placówkach dyplomatycznych. Czy ktoś myśli, że z takiego ochotnika nagle powstał wielki patriota, tylko dlatego, że zmieniła się data i pewien układ? Oczywiście, każdy widział, jak z pół-analfabety, elektryka Wałęsy powstał felietonista i mąż stanu, ale to raczej sytuacja wyjątkowa, "sponsorowana" i zajęło to kupę lat.
Jeżeli Petelicki po 1989 roku nagle "odmienił się", to z pewnością pozostawił gdzieś interesujące informacje, które wypłyną. Jako zawodowiec, na pewno zrobiłby to, gdyby chciał. A jeżeli nie zrobił, to znaczy, że informacje które posiadał traktował jako ważne tylko dla siebie i swoich rozgrywek i po prostu tę partię szachów przegrał, ale to była rozgrywka prywatna, więc nie robi z niego patrioty na "Kasztance".

Gryzą się, gryzą te pieski, ale nie spieszmy się ze stawianiem ofiarom tych walk, pomników.
To też niezłe psy Baskerville'a.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz