Polecany post

Nowy Rok - jak co rok?

Uświadomienie sobie bezsensu celebrowania "nowego roku" zajęło mi trochę czasu, ale w końcu okrzepło. Lubię zapamiętywanie przeróż...

sobota, 16 października 2010

Moja dekada w kinie

Im człowiek starszy tym trudniej mu dogodzić. Kiedy byłem małym chłopcem każda wyprawa do kina była wspaniałym przeżyciem. Potem zaczęły się pojawiać okazjonalnie filmy, które nie podobały mi się. Tak koło 30-stki to już co drugi film mi się nie podobał. Cóż, wiek robi swoje, człowiek się starzeje i robi się zgryźliwy, wszystko już widział, wszystko go wkurza, w cuda nie wierzy, w silikony też! No i tak właśnie przy okazji rozmyślań o muzyce zacząłem myśleć o filmach, których oglądam i oglądałem dużo. Chciałem zrobić moje top ten z zeszłego roku, ale... okazało się, że aby wybrać około dziesiątki filmów, które naprawdę podobały mi się muszę przerzucić archiwa z dziesięciu lat! Ale uparłem się żeby to zrobić, bo trzeba myśleć pozytywnie, a nie marudzić.
Wiadomo, że łatwiej jest zrobić listę krytyczną (shit-list) więc zależało mi na stworzeniu listy filmów, które podobały mi się i co mogę jakoś uzasadnić. Są różnego rodzaju, ale ograniczyłem się do mainstreamu, Hollywood, pominąłem kreskówki, oraz jakieś ambitne produkcje z Korei czy Iranu. Zbyt niszowe.
Zacznę od dołu i będę się piął w górę - na początek miejsce 10 w moim rankingu i 1 xiężyc ) otrzymuje taki dosyć nietypowy film, może dlatego, że nie widziałem podobnego przedtem: "The Village".
Oczywiście, wiele osób mówiło "od razu wiedziałem/am", ale ściemniają, nie można było tego się domyśleć. Kto jeszcze nie widział, nie zepsuję suspensu, niech sobie popatrzy.
Dziewiąte miejsce i 2 mónki )) zajmuje "The Departed" (Infiltracja). To jest właściwie taki film jak Volkswagen, równo jedzie. Nie jest efekciarski i nie jest intelektualny, ale ma 2 dobrych aktorów i jest zrobiony poprawnie. W dzisiejszych czasach niełatwo o poprawnie zrobiony film. Nigdy bym nie przypuszczał, że ten film zmieści mi się w dziesiątce filmów dekady, ale widocznie dekada jakaś słabawa...

Trzy xiężyce ))) i ósme miejsce w moim rankingu zajął ciekawy, mały filmek "Memento". Naprawdę był odkrywczy i chyba pierwszy w którym akcja szła w tył. Był przy tym zrobiony sprawnie i interesujący. Do tej pory go pamiętam, a to już tyle lat... chyba więc zasłużył.

Swoją drogą, jak ten czas leci... nawet nie wiem, czy jeszcze dziś ktoś używa Polaroidów? 
Przesuwam się powoli w górę... czas na )))) xiężyce. Miejsce 7. To "Apocalypto" Mela Gibsona.
Film, który powinno się pokazywać obowiązkowo wszystkim licealistom, którym lewactwo nauczycielskie ryje móżdżki w temacie biednych, czerwonych ludków w Ameryce i jak tych pokojowych gołąbeczków wytępił i wytrzebił ten wstrętny biały człowiek, w dodatku pewnie klecha.
Film jest ostry, szybki i nie trzeba ściągać napisów :))) To już kiedyś przetrenowano w "Quest For Fire", ale tu mówią, o ile się nie mylę, naprawdę prawdziwym językiem. Po tym filmie można wyjąć zimne piwo z lodówki i odpalając puszeczkę powiedzieć sobie: "kurde, a myślałem, że mam problemy!" Hardcore.


Pięć ))))), szóste miejsce. "Mystic River", błędnie u nas przetłumaczona jako Rzeka Tajemnic. Rzeka Mystic po prostu tak się nazywa z indiańskiego języka i nie oznacza tajemnicy, płynie przez Boston. No, ale nieważne - to dobry film i pamiętam, że byłem bardzo, bardzo zaskoczony - nie przypuszczałem, że "Dirty Harry" może być takim dobrym reżyserem!
Nastrojowy, dobrze poprowadzony, widz czuje się jakby tam był i mieszkał - w Bostonie. Byłem tam i właśnie to miasto ma taki specyficzny "feel", z filmu go czuć. Podobnie charakterystyczny klimat ma Filadelfia, ale w tym mieście od czasów "Rocky" nie umieszczano chyba znanych filmów?
Tim Robbins, Kevin Beacon i Sean Penn jadą jak czołgi. Film pierwszej klasy, bez wad. Smutny, dobry film.
Czas na półmetek - 5 miejsce i ))) ))) mónków. Ten film mnie rozczulił. Moje twarde serce zgreda wyluzowało, pomyślałem o latach młodości, o fascynacji muzyką nastolatka, o dziewczynach z lat 70-tych... O imprezach i różnych substancjach...
Nie nudziłem się ani minuty, a to długi film - "Almost Famous" (U progu sławy). Jest tam również całe mnóstwo odnośników to prawdziwych zdarzeń ze świata rock-music, plotek, są dodatki na video, które nie weszły do filmu, a są bardzo dobre, są "cameos", wreszcie Kate Hudson, która pokazała, że będzie aktorką pierwszej klasy. To był film ciepły i miły, ale nie głupawy i lukrowaty, co zwykle jest manierą Hollywood.

Wchodzimy do czołówki... ))) ) ))). Miejsce 4.
"Amores Perros". Life is hard and then you die. Ale zdarzają się małe cuda... czasem... małe zbiegi okoliczności, czasem i duże.
W każdym razie daję temu filmowi wysoką ocenę za Benitio del Toro i za to, że to niezupełnie Hollywood więc mają pod górkę. Film kojarzy mi się z wcześniejszą i bardzo dobrą "Magnolią", ale to były lata 90te. Po namyśle dałbym mu miejsce 5, a "U progu sławy" 4, ale to kosmetyczne.

O! Miejsca medalowe mojej dekady z filmem! Osiem xiężyców )) )) )) )) i trzecie miejsce: "Vanilla Sky".
"Open Your Eyes!" szepce Sofia. No właśnie. To bardzo ważne trzy słowa.
Film jest naprawdę niezły, bo jest złożony, dużo przekazuje, a nie jest w hollywoodzki sposób moralizatorski, obsada na 5, po prostu to trzeba obejrzeć i zapamiętać. No i otworzyć oczy.
Tylko plakat jest fatalny i niesprawiedliwy, bo koncentruje się na Tomie Cruise, który jest bardzo dobry, ale jednak nie jest tam sam. To nie jest "jego" film. To nie "Top Gun", to teamwork.Srebrny medal i 9 ))) ))) ))). Miasto Boga ("Cidade de Deus"). Niby podobne w klimacie mizerii do "Amores Perros", ale dosyć świeże, bo z Brazylii - nie ma stamtąd za dużo produkcji, które trafiłyby na ekrany całego świata. Długi film, który wcale się nie dłuży. Bohaterowie wcale nie budzą sympatii. Life in a ghetto. Może nie odkrywcze, ale ożywcze. Nietypowe, a kto nie lubi od czasu do czasu małej odmiany?

Czas na mojego złotego medalistę - dziesięć mónków )) )) )) )) )).
Pierwsze miejsce.
Nietypowy, inteligentny, denerwujący, zastanawiający, zagadkowy, nieoczywisty, ciekawy, ożywczy, zagrany super przez wszystkich, łącznie z "Korean girl", the one and only..... DONNIE DARKO!
Jak to się stało, że taki film, akurat ten inteligentny nad wyraz obraz nie został w ogóle rozprowadzony w polskich kinach?  Ten film ma (miał?) specjalną stronę internetową objaśniającą zagwozdki i naprowadzającą na cel. Reżyser włożył w to wielką, wielką pracę.
Mam jeszcze kilka typów na "nagrodę specjalną" w kategoriach: komedia, historyczny, wojenny, mystery.
To może jutro?

4 komentarze:

  1. W "Almost Famous" zagrała Kate Hudson, a nie Katie Holmes! Nawet nominację do Oskara dostała.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jesteś czujny! I masz rację, od razu to poprawiłem. AH i AH, potęga inicjałów. W każdym razie NIE, nie myślałem o Johnie Holmesie pisząc ten fragment:))

    OdpowiedzUsuń
  3. Muni says: Podobnie charakterystyczny klimat ma Filadelfia, ale w tym mieście od czasów "Rocky" nie umieszczano chyba znanych filmów?

    Mnie Filadelfia kojarzy się przede wszystkim z "Szóstym zmysłem". Film nieco jednorazowy, ale miasto chyba nie było wybrane przypadkowo.
    Zresztą Shyalaman nakręcił tam jeszcze "Unbreakable".
    Poza tym "Filadelfia", no i moje ukochane "12 małp".

    Można spojrzeć tu:
    http://en.wikipedia.org/wiki/Category:Films_set_in_Philadelphia,_Pennsylvania

    OdpowiedzUsuń
  4. I któryś serial też jest lokalizowany w Philly, chyba "Cold Case"?

    OdpowiedzUsuń