Polecany post

Też nie miałem Teleranka... {retrowrzuta}

  (z archiwaliów) To była ciekawa niedziela... mieszkałem wtedy na Staten Island, która chociaż jest częścią miasta Nowy Jork, ma się do nie...

sobota, 13 grudnia 2025

Też nie miałem Teleranka... {retrowrzuta}

 

(z archiwaliów)
To była ciekawa niedziela... mieszkałem wtedy na Staten Island, która chociaż jest częścią miasta Nowy Jork, ma się do niego tak, jak Kobyłka do Warszawy. Każdy więc dzień wolny starałem się spędzić na wędrówkach po Manhattanie, który był jak niekończący się seans niespodzianek; tyle ulic, dzielnic, ludzi... ras, szpetota i piękno, zafajdane zaułki i stal ze szkłem...
Sama jazda promem przez New York Bay była czymś niesamowitym, zwłaszcza powrót wieczorem, kiedy ten prom odbijał od zadaszonego nadbrzeża i nagle... JEBUD! Feeria świateł w górze i ich odbicie w wodzie zatoki, WTC i budynki Battery... takie ogromne!  To było zupełnie jak montowane animacje z Wojen Gwiezdnych, które dopiero co puszczali w Polsce w kinach. Czerń i światło, przestrzeń. Niesamowite.
No i właśnie 13 grudnia zszedłem na śniadanie szykując na wyprawę, a recepcjonistka woła mnie machając przy tym rękami. Ma poważną minę, więc nie wiem, co to może być, ale serce mi troszkę bije. Mówi mi: "Peter, there's a war going on in Poland!" Pierwsze, co pomyślałem to, że najechały nas Ruskie i ich kolesie. Drugie, co pomyślałem, to: "O kurwa, no to nie zobaczę rodziny przez 15 lat!" No i trochę (hehe) się zjeżyłem. Zaczynam się dopytywać, o co chodzi, ale ta "chica bonita" niezbyt wiedziała, więc pobiegłem do siebie i zapuściłem imitację walkmana (to mój pierwszy zakup w USA). Jak wsadziłem na łeb te słuchaweczki, to nie zdjąłem ich przez 8 godzin. Tam mieli taki program na AM, 1010 WINS, którego slogan brzmiał: "You give us 22 minutes and we'll give you the World". Oczywiście jakiekolwiek "updates" były naprawdę rzadko, ale słuchałem tego na okrągło, a pierwsze wiadomości były pełne sprzeczności, pogłosek, plotek, itp. Po kilku próbach zadzwonienia do kraju wiadome było, że nie ma połaczeń.
W każdym razie, jedno było pewne, jest przesrane. Zagadką tylko była skala tego przesrania. Spotykając uchodźców z Czechosłowacji wiedzieliśmy, że przykręcenie śruby po 1968 roku było totalne i trwało już trzynasty rok. Ludzie, których bliscy powyjeżdżali na zachód nie mogli się z nimi spotkać, bo komuna nie dawała paszportów, ale też i nie wpuszczała tych, którzy wyjechali. No i tu było pytanie... czy to potrwa tyle samo czasu??? A może więcej?
Ja też nie miałem więc "Teleranka", a niedziela, która miała być wspaniałym dniem na Manhattanie stała się ponurym dniem na obczyźnie. Jakoś przeszła mi chęć na wszystko, a nazajutrz, popędziłem do sklepu po gazetę i kiedy to poczytałem, już wiedziałem, że na pewno moje życie potoczy się inaczej niż myślałem, a z pewnością jestem kompletnie zdany tylko i wyłącznie na siebie.


Przez następne dni było tylko gorzej z apogeum deprechy w Święta.
Ponieważ nie lubię, kiedy jakiś francowaty komuch kształtuje negatywnie moje życie, bo ma jakieś chore poglądy, to od tego czasu każdy kto był zamieszany w stan wojenny, WRONę, milicję, ZOMO, esbecję, PZPR, czy aparat propagandy jest moim śmiertelnym wrogiem. Dotyczy to również ich latorośli, znajomków, ale również i młodych idiotów, którzy mówią, że "słyszeli, że stan wojenny był okej".  Wydaje się, że liczba tych kanalii wcale się nie zmniejsza, a IV RP to odległy sen. 

piątek, 7 listopada 2025

Ziobro, czyli sytuacja "przegra-przegra"

Wygląda na to, że w sprawie Ziobry nie ma dobrego scenariusza. Nie dość, że gość od lat jest medialnie rozrabiany i portretowany jako jakiś Drakula, to jeszcze toczy go paskudna choroba, właściwie cud, że żyje. 
Wbrew dorobionej mu "gębie", uważam, że był właśnie za miękki. Zbyt mało sprzedawał korzyści, nie reklamował działań resortu i ich pozytywnego efektu. Nie potrafił domykać spraw, pozwolił Giertychowi na kilka lat wakacji w Italii, nawet nikogo właściwie nie zamknął i nie zdyscyplinował opieszałych i dywersyjnych pracowników swojego resortu. Wszystko, co dzisiaj byle cham potrafi zrobić pałą i uchwałą było nie do wykonania w sposób prawny za jego kadencji.
Nie dało się inaczej? Ejże... W resorcie Ziobry zapanowała "drętwota urzędniczo-prawna". Wszystko musiało się odleżeć, nie było presji na czas, nie było dyscypliny i rozliczenia za beznadziejne działania.
No, a potem jeszcze choroba.
Teraz, nie wiadomo co on ma zrobić - wróci - to go zamkną i zrobią małpę w obwoźnym cyrku.
Nie wróci, to zrobią winnego - stare esbeckie i stalinowskie metody wciąż działają świetnie - z każdego można zrobić przestępcę w dwa dni. Potrzeba tylko trochę mediów, usłużnych grup posłów, prokuratorów i swoich sędziów. Nieobecny to wiadomo "uciekł!", a uciekają winni.
Wywołana jest presja - musisz wrócić, bo jak nie to... No, właśnie - co? Czy jakiś zamulony Ka-Owiec da się przekonać oboroną ZZ? Ależ gdzie tam, to ludzie o jak to się mówi zrytych beretach. 
Matka Kurka argumentuje - "nie no, przecież go nie zabiją, bo to nie w interesie rządu". O matko Kurko. Pomiędzy wolnością człowieka z nowotworem, a jego zabiciem w pierdlu jest cała gama nieprzyjemnych odczuć i sytuacji, których nie życzyłbym nawet wrogom. Wystarczy, że go podręczą przez rok, popokazują w kajdanach, poszydzą, przykleją setki epitetów, pozmyślają, popiszą duperele, nakręcą filmy w TVN... pamiętamy Smoleńsk, te fakty z pijanym Błasikiem, z Kaczorem, który kazał lądować, z kłótnią z pilotem na lotnisku... sam pic na wodę i kłamstwa, za które nikt nawet nie powiedział przepraszam! 
Ziobro nie powinien się tłumaczyć, ani nie powinien wracać, a powinien dokładnie mówić z czym mamy do czynienia, bo bezprawie jest tak oczywiste, że należy je zwalaczać KONTRATAKIEM, a nie obroną. Dobrą bronią jest również szyderstwo i tu jest rola dla posłów PiS i niezależnych telewizji. Jego trzeba wspomóc, wyznaczyć kogoś do zorganizowania jego działań, jakiegoś mini-sztabu pomocowego, bo jego pognębienie działa negatywnie na całą prawicę. 
No, cóż, mówiąc "prawica" nie myślę o Konfie, oni lubią czasem piwko walnąć z jakimś wysoko postawionym KaOwcem. 

wtorek, 4 listopada 2025

Albo, albo...

 Muszę się zdecydować, czy rozwinąć ten blog i zacząć tu rzeczywiście regularne zamieszczanie wpisów, czy oficjalnie to zamknąć. Dokładnie od roku niczego nie napisałem. Jest tu kilka czynników "ciągnących w dół", jeden to brak czasu, drugi to niewiara w ten sposób informowania świata o swoich przemyśleniach, a trzeci to rzeczywistość, która jest gorsza od koszmaru. Ten trzeci to największa bariera. Jest też czynnik wspierający działania - chęć by wyrazić sprzeciw postkomunie i lewactwu w każdej postaci. Co przeważa?
Ale w końcu coś trzeba zrobić z tym fantem, więc daję sobie sam krótki termin do decyzji. Czytelników jest wciąż jakaś odrobina, ale są i popatrują na archiwalia. 

No, to potrzebuję kilku dni, może 2 tygodni?



poniedziałek, 4 listopada 2024

Trump, Trump, misia bella...

 ...misia, Kasia, konfacella... Taka była wyliczanka ze 60 lat temu... Oby więc wypadło na Trumpa. Jak nie wygra, to będzie ciężko, trzeba będzie czekać aż system oddolnie skoroduje i w ogóle powstanie coś nowego. To może oznaczać syf i ponure lewactwo na lata. Może przejść w jakieś zdeformowane dyktatury tu i ówdzie... Lewactwo zawsze ociera się o totalitaryzm. U nas już też się ta morda starego ubeka podnosi z grobu, nie przebiliśmy go osinowym kołkiem. Cztery lata temu wybór Bidena był ordynarnie "skręcony", a wszelkie protesty wyborcze przypominały dyskusje uczniów z nauczycielem - możesz sobie gadać i gadać, ale pani wychowawczyni ma rację i koniec. Masz dowody? Filmy? Świadków? Haha, fajnie! Tym razem ludzie będą czujniejsi. Nie wiem jak będzie wyglądało "absentee voting", które było jednym, wielkim nadużyciem i oszustwem. Podstawione typy wrzucały setki głosów osób, które nawet nie wiedziały, że głosują. Dla nas, Trump jest ważny z dwóch powodów: po pierwsze, nie boi się Niemców i potrafi skontrować ich głupie, lewacke pomysły, klimatyczne brednie i narzucanie światu swojej wizji przyszłości. Po drugie, pokaże polskiej prawicy, że można wygrać z potworem. Trzeba bardzo, bardzo chcieć, ciężko pracować i nie poddawać się. Szykany jakim był poddawany Trump są wręcz niebotyczne, ale jak widać, potrafił to przetrwać. Czapki z głów - gość ma 78 lat! Pokaże też, że nasz polski model prawicy, czyli jesteśmy milutcy, kulturalni i nadstawiamy drugi policzek się przeżył i już nie wróci. Dla polityka patrioty na pierwszym miejscu jest ojczyzna - państwo, więc nie ma tu mieszania z regułami religijnymi. Tu jest walka na śmierć i życie. 

Trzymam kciuki za Trumpa. A poniżej kilka memów. 








piątek, 11 października 2024

Jeszcze trochę memów...

Patrząc na to, co się w kraju dzieje, nie chce mi się nawet niczego komentować poza duperelami na X. Ale mogę wrzucić kilka obrazków. To zamiast straszno, będzie śmieszno i straszno. :) 







Obyśmy to jakoś przetrwali. I proponuję przypomnieć hasło IV RP! To dzisiejsze gówno musi się skończyć.