Polecany post

Zapomniany dowód ze Smoleńska

Pamiętam, że zaraz po katastrofie smoleńskiej przez jakiś czas krążył w sieci i wzbudzał niemałe zainteresowanie tzw. filmik Koli. Widzieli ...

niedziela, 19 maja 2013

"Zmiana B to huje", czyli retrowrzuta 18.XI.1977


Bardzo popularne, zwłaszcza w USA, są takie wspominki w rodzaju: "zamach na Kennedy'ego - co wtedy robiłeś?"
Ponieważ czas upływa i większość ludzi już nie pamięta tego, zamienia się to na przykład w zabójstwo Lennona w 1980 roku, a od jakiegoś czasu na 11.09.2001, wiadomo. W Polsce, czasem wspominkuje się wokół daty 13.12.1981, albo zamachu na Papieża, czy daty jego wyboru, lub śmierci.
No, ale co to za wspominki? Co takiego istotnego jest we wspominaniu czegoś, co każdy przeżył podobnie? Czego można było oczekiwać od ludzi, że będą robić 11 września? Gapili się wszyscy w szoku w TV, a Nowojorczycy, albo wracali w kłębach pyłu na piechotę do domów, lub tkwili w oknach i na dachach obserwując wydarzenia w stanie niedowierzania i osłupienia. Te wspominki są na ogół takie same. Podobnie jak te ze stanu wojennego. Nie było Teleranka, generał w TV, a gdzie-niegdzie zapukał przyjazny patrol milicji pytając o tatusia. I kupa śniegu + SKOTy.
A ja mam przewrotnie inne ćwiczenie. Wczoraj, łażąc po placu pewnej firmy, gdzie właśnie pracuję, zauważyłem zapisane w betonie:
18.XI.1977 ZMIANA "b" TO HUJE
KAROL
Zadumałem się nad tym... To już 36 lat temu udokumentował jakiś robotnik swoje odczucia w stosunku do zmiany "b"... Czy żyje on jeszcze? Jak wyglądał jego 13.12.1981? Co go tak wnerwiło w tej zmianie "b", że musiał to aż "zakląć w betonie"?
No i oczywiście zacząłem się zastanawiać: co ja wtedy robiłem, gdzie byłem osiemnastego listopada 1977 roku? To wcale nie było łatwe, ale ile miałem przyjemności zagłębiając się w otchłań historii.
To był piątek, wcale nie początek weekendu, bo wtedy dopiero wprowadzano wolne soboty, było ich około połowy w roku. Krakowska, szara, zimna i śmierdząca jesień - deprecha! Godzinne dojazdy na uczelnię "jedynką", rzadko kiedy ogrzewanym tramwajem starego typu. Niedawno skończyły się wakacje, było fajnie - Kołobrzeg, Ruciane, namiot, jabole, balangi i takie tam przyjemnostki. Kostucha ostro kosiła w show-biznesie, dopiero co zginął Marc Bolan, zabiła się połowa Lynyrd Skynyrd...


Kilka dni przed 18 listopada Bee Gees wydali płytę z soundtrackiem który wyniósł erę disco na szczyty - Saturday Night Fever. U nas pewnie już ktoś ją wtedy puścił w radio dla (jak to się mówiło) "fonoamatorów", w celu ich nagrania, łamiąc przy okazji wszelkie prawa autorskie, co nie było w tamtych realiach takie wcale głupie, a pan Kaczkowski w audycji, której sam tytuł dzisiaj pewnie wsadził by go za kraty ("Mój magnetofon") pracowicie odliczał 3, 2, 1... do momentu w którym należało go włączyć i "ukraść" tego rocka:).
18 listopada 1977, dopiero co urodziły się Liv Tyler i Clea Duvall, o czym pracownicy zmiany "b" nie wiedzieli, Karol zresztą też nie i nie dbali o to. Zmarli niedawno Bing Crosby i Groucho Marx, o tym mogli wiedzieć, ale wątpię czy to ich interesowało.


W kinach rządziły Gwiezdne Wojny i Bliskie Spotkania 3go stopnia. No i również wspomniane Saturday Night Fever z Travoltą. Pokazali to zresztą wkrótce na tzw. "Konfrontacjach Filmowych" co miałem okazję obejrzeć i wchłonąć ten obraz troszkę biedniejszej Ameryki, który wkrótce zobaczyłem na własne oczy. Moje pierwsze kroki w USA zawiodły mnie w okolice mostu Verrazano, który w filmie jest tłem do dramatycznej sceny.
Aniołki Charliego rządziły, a fryzurki a la Fawcett-Majors były hitem polskich panien młodych. Al Pacino był ciągle młody, a Stallone wyglądał jak gej.


Świat żył oczekiwaną wizytą Sadata w Izraelu i zastanawiał się, czy się pokumają? Pokumali - Kadaffiego trafił szlag i zerwał z Egiptem stosunki dyplomatyczne.
A w Polsce... prawie schyłkowo. Kartki na cukier już od roku... wyhamowywanie gierkowskich inwestycji, kasa się kończyła. Działały już sklepy "komercyjne" w których żarcie było, ale po cenie 3-4 razy wyższej. Coraz więcej nastrojów "anty", zwłaszcza po majowym zabójstwie Pyjasa. Już wiedzieliśmy, którzy koledzy z roku to kapusie...


Carmeny po 18 zł, Marlboro po 24, Giewonty po 6. Jabole po 3 dychy. Wódka po stówie, alkohol sprzedawany tylko po 13-ej.
Jeszcze nie było na drogach Polonezów! A do Gdańska i Warszawy jeździło się  z południa pociągiem przez Kielce, Radom - CMK dopiero mieli oddać do użytku.
Tyle różnych i ciekawych wspomnień wywołał u mnie ten zabytkowy wyrzut sumienia w stosunku do zmiany "b". Dziękuję wam chłopaki za to że byliście "hujami", a tobie, Karolu, kronikarzu tego wydarzenia za to, że chciało ci się to uwiecznić w betonie.

2 komentarze:

  1. 3 x tak dla retrowrzut. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Też je lubię, chociaż czuje się kiedy je piszę jak dinozaur!.
    ... którym jestem...

    OdpowiedzUsuń