Słuchałem dzisiaj w TV jakiegoś wywiadu z prezesem TK - tak właściwie jednym uchem - na ogół wiadomo co może powiedzieć. Jednak w pewnym momencie usłyszałem coś, co mnie zdumiało. Otóż, prezes stwierdził, że konstytucje miewają również i krótszy czas obowiązywania, jak na przykład marcowa, która obowiązywała przez 16 lat. No i tu mi się lampka zaświeciła, bo z tego, co pamiętam ze szkoły średniej (nawet nie ze studiów) konstytucja marcowa była uchwalona w roku 1921, a następna po niej, kwietniowa, w roku 1935. Czyli 14 lat, prosty rachunek.
I teraz pytanie: czy prezes pomylił się w odejmowaniu? Raczej niemożliwe. To może zapomniał którejś z dat? To bardziej możliwe.
Lecz to nasuwa następne pytania. Bo nie chodzi o to, że zapomniał numeru telefonu do kuzyna, czy daty imienin kolegi, to się zdarza. Szef Trybunału Konstytucyjnego, który przecież powinien znać się na prawie konstytucyjnym nie może zapomnieć dat tych kilku zaledwie konstytucji, które obowiązywały w Polsce w ostatnich 225 latach! To tak, jakby nauczyciel polskiego nie pamiętał daty urodzin Mickiewicza, czy Slowackiego, lub historyk zapomniał, że Grunwald to rok 1410.
Pewne sprawy są nawykowe, jak jazda na rowerze, czy umiejętność pływania.
Zachodzi więc podejrzenie, że prezes ma początki sklerozy, albo tak naprawdę nie siedzi w temacie, którym jest prawo konstytucyjne.
To by się zgadzało. On "siedzi w polityce". No, w takim wypadku można zapomnieć daty jakiejś durnej konstytucji, nie?
Zwłaszcza, że inny obrońca konstytucji, pan Petru, myśli, że broni tej, z 3 maja 1791! I to są dopiero jaja!
Niósł ślepy kulawego i dobrze im się działo, to nakrócej opisuje naszą "demokratyczną opozycję".
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz