Polecany post

Zapomniany dowód ze Smoleńska

Pamiętam, że zaraz po katastrofie smoleńskiej przez jakiś czas krążył w sieci i wzbudzał niemałe zainteresowanie tzw. filmik Koli. Widzieli ...

piątek, 18 października 2013

Rękaw Laska

No i co ten "sztukmistrz z komisji trepów" wyciąga z rękawa?
To chyba nawet ciekawsze od trwającej kiedyś kontrowersji w temacie wysokości ściętej brzozy i pryncypialne, mocne stwierdzenie po 2,5 roku badań, że ma 6,6 metra!  Aż się ręce do oklasków składały....
Teraz są lepsze sztuczki! Okazuje się, że nasza prokuratura ma szafy lepsze do szaf Lesiakowych, mają tam różne rzeczy, nawet zdjęcia; a wśród nich, całą masę zdjęć z terenu katastrofy smoleńskiej.
Czemu zatem najważniejszy polski "dokument" w temacie katastrofy posługiwać się musiał zdjęciami z blogu ruskiego fotoamatora jest narzucającym się wręcz pytaniem. Ale wracając do tych "nowych" fotek... co my tu mamy za zdjęcie -cymesik... Jest to zbliżenie słynnej brzozy i na zdjęciu widać wbite w jej przełamanie kawałki metalu. I to właśnie jest ta karta z rękawa, to ten moment w którym na przykład mąż nagle mówi żonie przy zupie: "wiesz, zawsze na mnie narzekasz, a ja mam dziecko z inną... ma 8 lat!"
Ha! To jest news, to jest coś. To jest nowina! I przysrał żonie, marudzie, niech się zamknie, suka!
Ale żona, jak i ten lud ciemny, spontanicznie zadaje pytania: "To czemuś kurwa nic nie powiedział przez ten cały czas, idioto?"
Tutaj można dodać, że to samo pytanie pada do pana Laska, speca od BOMB i MIKRO-SAMOLOTÓW, mianowanego specem od Tupolewów w paroksyzmach beczki.
I jego rozwinięcie: Skoro masz takie foty, to czemu tego nie pokazałeś idio... ekhm, człowieku?

A to, ode mnie, od laika dla profesjonalistów, za darmo: Jak to się w ogóle powinno badać:
1. Technik robi zdjęcie
2. Inny technik pobiera próbki materiału
3. Zaczyna się porównywanie próbek i zdjęć z planami, zdjęciami samolotu, a ponieważ mamy samolot bliźniaczy jest to wręcz oczywiste, jesteśmy w stanie określić co do milimetra jaka część wbita w drzewo pochodzi z którego miejsca w samolocie.
4. Określa się dokładnie: to część XYZ pochodząca ze skrzydła TU154 w jego obszarze:.............. umieszczona na planie tu:...................... a na zdjęciu w realu tu:............................. I podaje się to dodatkowo w formie graficznej.
5. Dodaje się, jakimi rozlicznymi urządzeniami badało się te części, robiło zdjęcia, żeby potwierdzić ich ważność jako dowody  i zgodność z pktem 4.
6. Umieszcza się to w OFICJALNYM RAPORCIE z cholernym orzełkiem na okładce. Bo to jest wtedy profesjonalnie wykonana praca, a nie ruskie mieszanie gówna z gliną by zrobić lepiankę.

Jak na teraz, to ja mogę powiedzieć, że zdjęcia Laska bardzo mi się podobają i że według mnie spadł na brzozę traktor Ursus C130. Czemu nie? No, cóż, ja też nie robiłem badań, ale lubię traktory, pracę i pieniądze też. Więc ten traktor jest równie dobrze pasujący, jak i elementy Tupolewa, jednego i drugiego NIKT nie zbadał.
To zresztą jest według mnie kryminalna sprawa - mieć zdjęcia w katastrofie tej wagi i nie wykonać ŻADNYCH badań, analiz i nie umieścić tego w raporcie?

Czemu ja to wszystko mam mówić ludziom, którzy uważają się za ekspertów od "zdarzeń" lotniczych?
Ale oczywiście wiem, że oni tego i tak nie czytają, nie chcieliby nawet; oni są w panteonie trepa i speca polskiego i mają papier. A to już w naszych realiach boskość.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz